Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Wczoraj wtrąbiłam butelkę litrową toniku (innych sztuczność nie pijam a tą lubię czasami). Na koniec poczytałam ile to ma kalorii- 355. Niby człowiek wie ale później czuje się zaskoczony..
Po tygodniu diety jest tak
-generalnie trzymałam się niejedzenia chleba białego (trzy razy poległam) a to dla mnie najtrudniejsze!
-słodyczy mi nie brakuje, w sobotę zjadłam kilka orzeszków słonych i popkornu(na imprezie sięgnęłam ale szybko się zorientowałam,że to bez sensu)
-ważna jest dla mnie regularność posiłków bo jak zjem w ciągu dnia mniej to wilczy głód mnie dopada wieczorem (chodzę późno spać).
-masło odstawiłam i smaruję serkiem kanapkowym
-sery żółte jem nadal i raczej nie planuję zrezygnować
-w jeden dzień planuję zrobić sobie nagrodę i zamiast żytniego chleba zjeść ulubioną białą bułkę z dodatkami (pod warunkiem,że w pozostałe dni będę się trzymać diety)
Plan na dziś
-kawa plus mleko i łyżeczka miodu, dwie małe żytnie kanapki plus burger wege mały, pół pomidora i dużo rzeżuchy
-zupa
-cukinia grilowana z octem balsamicznym
Wieczorem mam próbę to wezmę owsiankę i banana.
Po powrocie z próby jak będę głodna to postaram się zjeść owoc a nie chleb.
Podejrzewam,że moje przybieranie na wadze to jedzenie zbyt obfitych posiłków, dużej ilości chleba i wyskoki typu wczorajszy tonik. Niby przez cały dzień go piłam ale ta ilość kalorii jest bardzo duża.



  PRZEJDŹ NA FORUM