Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Anitko nikt nie zarzuca Ci, że to co napisałaś, to nieprawda. Bardziej tu chodzi o ton wypowiedzi odebrany jako "wychowawczy" wesoły
Ja wierzę, że wszystkie jak się tu odchudzamy (bo i mnie chodzi głównie o redukcję fałdek), mimo woli nabieramy zdrowych nawyków, które wejdą nam w krew. Co ujawni się tym, że nie zrezygnujemy w 100% ze schabowego i czekolady, ale jeść je będziemy ze świadomością. Że zjemy raczej ślimaczki cynamonowe, a nie przemysłowe wypieki na bazie utwardzonych tłuszczów i worka cukru. Bo nam po prostu pewnie produkty przestaną smakować, a w konsekwencji przestaną być potrzebne.

Ja poza dietą staram się dużo ruszać, ale nie naciskam na dziewczyny, żeby ćwiczyły razem ze mną.
Dla mnie ruch jest ważny, bo widzę jak się ciało zmienia na korzyść, a poza tym liczę na zachowanie sprawności za te kilkanaście czy dziesiąt lat, kiedy osteoporoza wyszczerzy zęby, a stawy zaczyną niebezpiecznie skrzypieć.

Ja się najbardziej cieszę, że Pat, Ola czy Justynki zdecydowały się na zmiany, może troszkę w tym mojej zasługi, ale najwięcej ich samych, bo nikt za nich nie podejmie tego wysiłku.

Także spoko Anitko, dziewczyny się trochę zajeżyły, ale nie z powodu merytorycznej treści Twoich wpisów, a raczej z tytułu "sposobu podania". wesoły




  PRZEJDŹ NA FORUM