Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
O, i tu zgadzam się z Wami obiema. Z Tobą Justynko i z Tobą Basiu, choć po części. Bo nie wszystko rozumiem, widać za tępa jestem. Nie rozumiem gdzie tu jest ferment ani dokładnie co on oznacza. Czy to coś do mnie? Bo już chyba przywykłam, że co złego to zawsze ja. I nie rozumiem kto się czepia grubasków. Przecież dochodzimy razem do tego samego, że waga spada... A że niby czemu ja się namachałam tyle, jak nie pomóc komuś? I o grzechach właśnie pisałam, tylko inaczej to pojmuję. Nie jest on grzechem, bo nie ma nic złego w zjedzeniu czekolady czy schabowego. Zresztą w moim słownictwie nie ma pojęcia grzech. Myślałam, że takich rzeczy tu nie muszę tłumaczyć, dlaczego tak jest (nie ma też fermentu). Nie pojmuję czemu inni w ogóle zwracają na to uwagę (na grzech), skoro to jest najmniej ważne. Ja nie mam Basiu figury modelki, o nie. Dlatego napisałam o swoich przemyśleniach. Tylko myślę inaczej i inaczej do tego podchodzę (jak zawsze, ze wszystkim) i to starałam się wyłuszczyć i zwrócić innym uwagę na pewne sprawy. Nie jestem w tym sama, czytałam o tym. Wiele ludzi pisze o tym. Sama zbyt późno zrozumiałam pewne rzeczy. Myślałam, że pomogę innym. Przecież nikogo nie namawiam. Chcecie to korzystajcie. Nie, to nie. Mówię co sama uważam, dzielę się swoimi przemyśleniami. Nie o to tu chodzi? Nie dla wszystkich jest miejsce na przemyślenia? Oczywiście może mnie tu nie być. smutny Obiecuję, że już więcej nic nie powiem, jeśli jestem niemile widziana. Przepraszam. smutny

Ja rozumiem, że większość z Was zna się lepiej, że macie tu swoje towarzystwo, swoje grupy, w których sie lepiej rozumiecie, ale przyznam, że Basi post, to jak uderzenie w twarz, którego się zupełnie nie spodziewałam, bo nic złego nie zrobiłam. Ani nikt inny, kto tu pisał, więc tym bardziej nie rozumiem. Nie rozumiem czegoś, czego we mnie nie ma ani czego mój umysł nie zna i na to wpływu nie mam. Więc, choć nie rozumiem, to i tak przepraszam. To chyba na tyle...



  PRZEJDŹ NA FORUM