Rozmowy przy kawie (36)
Kiedy byłam młodsza, często pytałam wielodzietnych, jak kocha się dzieci, gdy jest ich więcej niż jedno. Odpowiadano, że tak samo kocha się wszystkie.
Teraz wiem, że to nieprawda. Najwięcej myśli, pomocy, czasu, uczucia, poświęca się dzieciom, które sprawiają najwięcej kłopotów.
Kiedy dzwonię do teściów, zawsze słyszę opowieści o ich 60- letnich dzieciach " nieradzących sobie " z różnych powodów. Chronicznie potrzebujących pomocy. Kiedy mówię : nie pytacie, co u nas ?, słyszę " a o was to nie myślimy, wy sobie dajecie radę ".
Miło. Dajemy sobie radę. Jakim kosztem, dlaczego ? Nikt nie chce słyszeć a my nie chcemy mówić.
Takie dzieci wciąż wymagają, otrzymują a gdy zabraknie - mają pretensje.
A rodzice nie widzą, że jeśli nie będą już mieć nic do dania - znikną z życia dzieci.
Te " olewane " często opiekują się starymi rodzicami. Bo wreszcie zaistniały w ich życiu. Bo mama i tata wreszcie zauważyli, że mają i inne dzieci.
Wreszcie znależli dla nich czas.
Czasami rodzice mocno pracują na samotność. I nie dlatego, że byli żli. Byli za dobrzy.


  PRZEJDŹ NA FORUM