Rozmowy przy kawie (36)
Bea , a jakże, użyła mojego nawet nadużywanego zwrotu " to tylko przedmioty ".
Ojciec zmarł , gdy miałam 17 lat. Nie przyjęłam tego do wiadomości bardzo długo. Byłam pewna, że to chwilowe, że za jakiś czas, będzie jak było. Dotarły do mnie zmiany. Na gorsze. Sprzedaż domu, ograniczenia finansowe, większa ilość obowiązków, mniej czasu na rozrywki. Przeszłam wszystkie etapy, ze złością na Niego, z robieniem z Ojca człowieka idealnego, z tęsnotą za tym jak było.

Mama zmarła, gdy miałam 38 lat.
Inny rodzaj pojmowania rzeczywistości, inny żal, inne myśli, inny czas żałoby.
Po obojgu zostały tylko dobre wspomnienia. Łaskawy mózg wyrzucił to co złe, niemiłe. Bo byli ludżmi i ta strona ich bycia w mim życiu istniała.

Przejęłam rolę " najstarszej Indianki w plemieniu ", organizowałam zjazdy rodzinne, święta, dbałam o kontakt między członkami rodziny.
Najtrudniejsze było sprzedanie mieszkania, bo ten krok uświadomił mi ostateczne odcięcie się od tego co było.
Że już nie mam gdzie się z Nią spotkać.

Pieniądze nie zostały wydane. Nie umiałam. Bo nie było " godnego " wydatku.

Przedmioty. Mam ulubioną kasetę z piosenkami Wysockiego , której nie odtworzę, kilka książek i magiczne okulary. Magiczne, bo mam inną wadę wzroku niż Ona i nic przez nie nie widzę. Tylko zamazane kontury za mgłą.
Ale , gdy je zakładam widzę wszystko ostro i wyrażnie. Jakby właśnie niewidzenie świata dawało widzenie istotnych spraw.

Pamiętam oboje z najlepszych lat. Młodych, silnych, dających poczucie bezpieczeństwa.
Czułam się sierotą ? Tak.

Pomogło mi bardzo wzięcie na ręce wnuka. Koło zamknęło się. Nic juz nie wycieka, nie oddala się. Teraz to ja jestem matką i babcią.

Kazdy musi znależć swój czas na dojście do równowagi i swój sposób.


  PRZEJDŹ NA FORUM