Rozmowy przy kawie (36)
Mrozek zaczyna szczypać nieżle i pada śnieg. Dobrze,że zdążyłam wydać nowe posiłki.
Tylko dla ptaków jestem w stanie grzebać w śmieciach. Wyszło mi 16 pojemników . Będzie na jakiś czas.
A w ogóle mamy nową firmę obsługującą tę dziedzinę życia. Ostatni raz poprzednia firma była 9 grudnia. Nowa będzie 24 stycznia. Mam taki rozpirz, że zaczynają mnie nerwy nosić.
To L. tak mnie nauczył. On bierze worek, nacina i sypie równo.
Przyznaję, że też tak wolałam. Po " miareczkowaniu " do wiaderek miałam tak zapchany pyłem nos i oczy, że piekły mnie następnego dnia. Teraz młody zapodaje a on jest silny jak tur. I zawsze się spieszy. Myk, myk i nasypany cały zasobnik.
Dzisiaj wybierałam popiół i już kicham jak po pieprzu a w nosie ciemna ciemność.

Na temat szpitali, terminów, leków nic nie powiem. Jestem wściekła i " wstyd mi za tych, co nie mając wstydu zapomnieli, że u kresu groby nas zrównają ".

Trochę podłubię drutkami, bo muszę pomyśleć. Kiedy L. zżyma się, że coś tam kombinuję, przypomina mi się " Lalka ". Żona Wokulskiego martwiła się, że Stasieczek znów się zamyśla, a to niezdrowo.
Jak ja chcę już wiosny. Mam tyle planów. Tak już chciałabym zacząć a nie tkwić w jakimś lodowym bezruchu.





  PRZEJDŹ NA FORUM