Rozmowy przy kawie (36)
O dziewczyny, chyba nie uwierzyłyście, że na dach wlazłam??? Nieeee , za to to bym już wolała zapłacić te 8 dych. Życie moje zbyt cenne jest. Ja ten komin czyściłam z wyczystki pod dachem. Takie drzwiczki sympatyczne. Do krokwi dowiązana jest linka z szczotą drucianą i ciężarkiem . To ustroństwo wrzucałam przez te drzwiczki, ale zatkane było w drugą stronę , czyli wzwyż. No i tu zadziałała moja ręka do pachy i drut od suszarki sufitowej, którym majtałam tam błogo, podczas gdy to coś co zatkało komin beztrosko wsypywało mi się do rękawa. taki dziwny
A problem jest z wejściem na poddasze , bo u mnie , w przeciwieństwie do Pat jest wysokości 2,85. A tam na klatce chyba wyżej. No i w suficie jest taka dziura, z klapą . Klapę trzeba odwalić i wtaskać się na górę. Drabina jakoś się bujała , szafa obok takoż. Więc koleżanka trzymała drabinę , a ja taskałam moją grubą d.. na górę . Na dach musiała bym wyjść włazem dachowym, ale co Wy, jak kominiarz odmawia , to gdzie ja , puch marny. Ja się tam nie cykam, jak muszę to muszę. Kiedyś ( jakieś 10 latek temu ) w ciąży z młodą (9 mc) wylazłam tam, sprawdzić postępy prac murarskich przy wspomnianym i oplutym wyżej kominie. Murarz miał palpitacje serca. Wiecie , strop drewniany, a tu wieloryb...zdziwiony

Bożenko, żeby wykorzystać dobrodziejstwo obierek , trza mieć ciąg, a nie zatkaną dziurę lollol


  PRZEJDŹ NA FORUM