Rozmowy przy kawie (36)
Wiecie co, tej zimy "łazi po ludziach" jakiś taki mikrob, co długo trzyma i dziwnie to przebiega. No u mnie samej tak to wyglądało, odkąd mnie dopadło w grudniu, to dopiero teraz jakoś (już prawie, ale jeszcze nie do końca) przechodzi. Kilka razy mi się poprawiało i potem znów pogarszało, gdy tylko wystawiłam głowę na dwór. Musiałam naprawdę "pokiblować" w domu ostatnie dwa tygodnie, żeby sie tego wreszcie pozbyć. Dlatego też nie odśnieżałam i nie wyjeżdżałam, nie chodziłam nawet na spacery z psami, mają spore podwórko, więc to nie aż taki problem, a że pogoda była do kitu, to same też najchętniej spały cały dzień na łóżku oczko
Pat, nie wiem, co tam z Tobą i Sarą, ale może to jest to samo dziadostwo i dlatego tak długo męczy.

Matka ma rację (oczywiście), z pewnoścą, cokolwiek to jest, powinnyście poleżeć, wygrzać... Wiem, że łatwo powiedzieć, masz przecież na głowie wszystkie sprawy i dzieci, no ale, jak mus to mus. Może chociaż trzy dni pełnego leżenia plackiem w ciepłych piżamkach pod grubą kołderką, żeby dać szansę organizmowi.




  PRZEJDŹ NA FORUM