Rozmowy przy kawie (36)
Witajcie
Mesiu, przeczytałam kwintesencja księgowości . I zawiesiłam system i loadinguje , o co kurde koman....
Dopiero jak doszłam do 3 cytatu , mój mózg odnalazł tą ostatnią zagubioną komórkę i zaskoczył pan zielony

U mnie piękne słońce, świeci aż oczy szczypią. Miasto oblatałam. Dzwoniłam tez do jednej z instytucji w których nadzieję miałam odnaleźć jakąś część prawdy , aby oczyścić się z talibańskiego wyroku. Niestety, dokumenty sprawdzone , nie mają takiego delikwenta. Cóż pozostaje druga instytucja , jeszcze mniej prawdopodobna , zwłaszcza ,że jakiś miesiąc temu spłonęło pół budynku. I nie wiem czy nie archiwum . Nadzieja umiera ostatnia. Dzwoniłam , podobno wysłali do mnie list (chyba z życzeniami noworocznymi) nie liczę więc na cuda. Czekam. Za to moja wizyta w pierwszej instytucji zrobiła tak piorunujące wrażenie , że hmmm pan krzywoprzysięgający ma pozamiatane. Znaczy usłyszałam tak : do tej pory nie figurował w naszych danych, ale to już się zmieniło... Cóż, karma czy jakoś tak?
Anitko , moja mama robiła sery, ale tylko na własny użytek (z perspektywy uważam że robiła głupotę jak Himalaje, połowa bab ze wsi na tym kase trzepała , a ta głupia wstydziła się i biedowała), pamiętam jak odgrzewała , potem na tetrową pieluchę i do odcieku. Nie można przegrzać , bo się zepsuje i twarde nic wyjdzie. Tyle pamiętam.

Powiedzcie , dlaczego nie można pójść do urzędu w tym dziwnym kraju i załatwić od ręki coś . Tak po prostu.
Zaś temat do kwietnia odłożony.
Piątek , 13, mój ulubiony. Powinnam mieć czarnego kotataki dziwny Choć nie wiem czy powinnam. Boszz jak mi wczoraj było głupio. Przyznam się , trudno. Poszłam do pieca dołożyć , i mój pieseł za mną , tam jest brudno, trzeba obuwie zmieniać, a ten pendrak podreptał i na górę , poniosło mnie i z mordą na niego , że nie myśli, czego tu szuka i biegnę wytrzeć mu łapy. Wpadł w panikę i zwiał do siebie na posłanie, przebiegając przez pół domu. Dorwałam ścierkę i z nią biegnę do niego , złapałam w pół ( sama mu ściągnęłam obrożę ,żeby miał wygodnie) i ciągnę do przedpokoju na kafelki ,żeby wytrzeć łapy. Słuchajcie , to moje psisko się zsikało ze strachu. Nie biję , nie szarpię , no dobra darłam mordę . Tak mi było głupio, przepraszałam chłopaka , ale cóż , no ofiara przemocy normalnie. Toć ja to zwierzę lepiej od własnych dzieci traktuję . A on taki wrażliwiec okrutny...A może ja taka straszna jestem jak drę japę? Kurcze , temat do przemyślenia.
Kawę dostawiam i lecę w klimaty domowe.


  PRZEJDŹ NA FORUM