Rozmowy przy kawie (36)
U mnie kawa w eleganckiej filiżance, ale nie dlatego, że taka fantazja, tylko dlatego, że wszystkie kubki brudne w zmywarce, a wczoraj wieczorem zapomniałam ją włączyć. Normalnie rano (powiedzmy, że jest rano, ja niedawno wstałam, tak wyszło, bo czytałam po nocy) to jednak człek potrzebuje solidnej dawki, a nie tam filiżaneczki, ale lepsza filiżanka na start niż ręczne mycie kubka, gdy się na oczy jeszcze nie widzi.
To była promocja zmywarek, Zuziu oczko lol







    zuzanna2418 pisze:

    Fankom twórczości W. od razu mówię, że nic wiekopomnego nie powstało, ani też nie wiekopomnego. Nawet jednego słowa nie napisał. Chyba relaks nie sprzyja natchnieniu. Pisarz powinien być udręczony i uciśniony, pełen rozterek i niepokojów wewnętrznych. No to teraz będzie pan zielony




Zuziu, Mesiu oraz inne koleżanki, które tu różne teorie o pisarskim natchnieniu snuły juz kilka razy przy różnych okazjach!
Np. Mesia kiedyś pisała, że nie może się nadziwić, gdy czyta, że jakiś pisarz pisze codziennie od 9-tej do 17-tej, skąd on, u licha wie, że właśnie wtedy będzie miał natchnienie...
Kochane, macie gdzieś tam w głowach echo tych farmazonów, które wciskano nam w szkole na lekcjach polskiego, o tym jak to poeta/piszarz romantyczny siedzi gdzieś na emigracji, cierpi za ojczyznę, tęskni, umiera na suchoty albo z rozżalenia, bo miłość niespełniona i ojczyzna uciśniona ... itp. itd, itp... Na rycinach widać, jak boski promień natchnienia zstępuje na niego z niebios i czyni go wieszczem Mesjasza narodów...

Taaa... jasne... lol
Oczywiście każda sztuka wymaga natchnienia, ale tworzenie sztuki nie polega wyłącznie na natchnieniu. Natchnienie to początek, to pewien impuls, a dalszy ciąg polega na pracy nad tym. Pisarz nie pisze w stanie ekstazy, tylko pracuje nad tym, co ta powiedzmy "ekstaza" mu podpowiedziała. Natchnienie to jedno, a profesjonalizm to drugie. Nie chcę sprowadzać pisania do beznamiętnego klepania, nie, nie o to chodzi, mówię tylko, że profesjonalne pisanie nie polega na gonieniu za ciągłym byciem pod ekstatycznym natchnieniem. Owszem sa tacy artyści, co szukaja tego "haju", to dość częste, ale ja nie uważam tego za profesjonalizm. Jasne, że można brać prochy, by miec jakiś odlot i potem to opisać, ale dla mnie to patologia albo przynajmniej jakaś dziecinada, albo może po prostu nerwica, z którą warto pójść do psychoterapeuty.
Profesjonalny pisarz miewa natchnienie, a potem na podstawie tego natchnienia PRACUJE wykorzystując do tego posiadany warsztat. Profesjonalny pisarz zwykle właśnie pisze w godzinach od-do i nic mu w tym nie przeszkadza. Oczywiście, że raz idzie lepiej, raz gorzej, to normalne, forma faluje jak wszystko w świecie. Czasem po długim dobrym pisaniu przychodzi okres zmęczenia i trzeba na trochę odpuścić. Jednak ogólnie jest to rodzaj pracy, specyficznej, ale pracy. Chodzi o to, że trzeba wiedzieć "co" oraz wiedzieć "jak" i wtedy robota idzie. Podczas tej pracy oczywiście jest coś takiego jak bieżące natchnienie i ono jest bardzo cenne. Rzeczywiście bez tego "małego natchnienia" robota nie idzie, to fakt, ale nie chodzi o jakąś tam ekstazę, tylko o to, że udaje sie osiągać to, co chce się osiągnąć.
Zwykle jest tak, że gdy juz sie wie co i jak chce sie osiągnąć, to praca idzie w każdych niemal okolicznościach. Nie wiem, czy zasługuję na miano profesjonalnego pisarza, to się jeszcze okaże, ale w każdym razie staram się takim być, więc proszę o łaskawość w ocenie tego, co tu piszę o sobie. Zdarzało mi sie pisać w miejscach i sytuacjach, które pozornie zupełnie temu nie sprzyjają, a mimo to szło mi tam świetnie. Np. jakiś czas temu wracaliśmy skądś z małżem, on miał ważną zaległą pracę w biurze, która koniecznie musiał "wypchnąć" tego dnia, więc w drodze powrotnej pojechaliśmy do jego pracy, weszłam z nim do biura, on zajął sie swoimi papierami, a ja po prostu usiadłam przy jednym z biurek i pisałam. Okazało sie, że mąż miał tam jakiś problem, coś musiał poprawiać, więc spędziliśmy tam sporo czasu. Napisałam kilkanaście stron dobrego materiału. W obcym biurze - no, naprawdę gorszego miejsca do "tworzenia" chyba nie ma... Tylko, że ja nie potrzebowałam żadnych specjalnych warunków, ja wiedziałam co chcę powiedzieć i jak chcę to zrobić i po prostu to robiłam.

Sorki, że aż tyle o tym napisałam i że również o sobie, ale wybaczcie, mnie to romantyczno-mesjańskie myslenie o pisarstwie jednak troszke wkurza, więc mialam potrzebe, by to jakos zdementować wesoły

A co do pisania W.
Po pierwsze ma prawo pisać lub nie pisać i nikomu nic do tego oczko Po drugie ma prawo mieć natchnienie lub go nie mieć. Po kolejne g... ...guzik prawda, że mu nie poszło z pisaniem, dlatego, że był zrelaksowany i pójdzie mu lepiej, gdy będzie uciśniony oczko lol Całkiem odwrotnie! Możliwe, że tym, czego akurat najbardziej potrzebował, był po prostu odpoczynek, więc dobrze, że odpoczął.
W. ma talent, tego jestem pewna. Natomiast jeśli chodzi o samo pisanie, to jest to dla niego zajęcie hobbystyczne i dlatego nie ma tzw. warsztatu i nie ma wyrobionego systemu pracy. I jedno i drugie może osiągnąć, jeśli zechce i oczywiście znajdzie czas.
(Tu zaznaczam, że nie mówię przez to, jaki to ja mam wielki warsztat! Jakiś tam mam, a jaki on jest duży, to inna sprawa i ostatecznie nie mnie oceniać, "robimy, co możemy", jak to sie mówi - ale jednak ja, słusznie lub nie, podchodzę do tej dziedziny profesjonalnie, czyli zawodowo i o to mi chodzi. Nie o to, jak mi to wychodzi, tylko o to, jak do tego podchodzę oczko )
Być może W. właśnie teraz, po powrocie do domu zacznie pisać, bo miał czas na wyciszenie, na swobodną refleksję na tym czy nad tamtym, odpoczął, nabrał dystansu... A jeśli nie zacznie teraz pisać, to zacznie w innym terminie i też będzie dobrze.
Kropka.
bardzo szczęśliwy




  PRZEJDŹ NA FORUM