Rozmowy przy kawie (35) |
Przydały się bieszczadzkie stuptuty. Wyciągnęłam piecuchy na spacer. Tylko -7 i bezwietrznie. Nawet kot podreptał trochę. Zabrałam do domu, bo śnieg zmrożony i bałam się, że porani sobie brzuch. Misiu, kiedyś miałam " posiekane " ręce i staż na chirurgii. Mycie szczoteczkami z mydłem i polewanie spirytusem tych rąk było koszmarem. Starsza salowa widziała te męki i nakazała mi .... obsikanie rąk. Od tego czasu ręce myłam milion pińcet razy , więc bez strachu. Rączki się wygoiły. Chcecie to wierzcie, chcecie nie wierzcie. Tak że Coca cola to małe miki. |