Rozmowy przy kawie (35)
Kurczę, a do emerytury jeszcze trochę... wesoły

A co do bycia normalnym inaczej, to ja się nie zastanawiam nad tym, na ile odstaję od normy i w ogóle kto wie jaka jest ta norma. Mój ojciec był powszechnie uważany za dziwaka, ale sam fakt, że był astronomem wzbudzał w przeciętnym obywatelu ciekawość z elementami rozbawienia. Większość, mam wrażenie, oczekiwała, że w drzwiach stanie facet w długim płaszczu i szpczastej czapce w węże i jaszczurki.
Nie rozbieram też na elementy pierwsze moich stanów emocjonalnych, jest mi źle, to jest. A czasem bywa, nawet bardzo. Ale jest i z czego się cieszyć, więc po co te analizy, wiwisekcje, skoro i tak to niewiele nie zmieni.
Z pewnością pomaga zrobienie porządku ze sprawami, ktore nam gdzieś "wiszą" i powodują niepokój. To czasem zwykłe życiowe pierdoły, trzeba gdzieś pójść do urzędu, pozałatwiać zaległości, wyprostować jakieś pokręcone relacje.
Nauczyłam się racjonalizacji pewnych problemów. Inaczej bym już ocipiała. Tę samą sytuacje jednego dnia widzisz jako katastrofę a kolejnego jako zwykłą upierdliwość lokalną.
Wytłumaczylam sobie np. sparwę z SN: w najgorszym wypadku przełożymy instalację kanalizacyjną i kij mu w szprychy.

A ludzie? No cóż: za Marszałkiem można powiedzieć, że Polacy to naród wspaniały, tylko ludzie k...y
Mimo wszystko lubię ludzi, choć czasem brak mi cierpliwości do niektórych.




  PRZEJDŹ NA FORUM