Rozmowy przy kawie (35)
W. wrócił z roboty i mówi: wyobraź sobie, że dojeżdżam do leśniczówki, a tam pod moją bramą, na terenie parku narodowego, za zakazem wjazdu stoi samochód wyładowany gówniarstwem. Smród marychy na kilometr. Dwie uchachane panienki i dwóch łebków. Pytają się, czy ognisko sobie tu mogą rozpalić. W. zamurowało i pyta, skad taki pomysł. Na to jeden z ekipy mowi, że mu wujek opowiadał, jak tu kiedyś fajne ogniska sobie robili, bo był tu taki fajny leśniczy.W. pyta kiedy to było. No, jakieś 15 lat temu, odpowiedział młody człowiek.I czy w takim razie jeśli nie tu, to czy w lesie mogą pobalować przy ognisku. W. na to nabrał powietrza i mówi: ja tu pracuję od 22 lat I NIGDY NIE BYŁEM FAJNYM LEŚNICZYM! A teraz zjazd, bo Policję wezwę.

Ekipa wsiadła do samochodu i odjechała. Po raz kolejny, chyba trylionowy raz W. przekonał się, że szkoła (ani nikt inny) nie uczy dzieciaków, co to jest park narodowy. I co tu chrzanić o ekologii i tym podobnych pierdołach.

Nienawidzę fajerwerków. Odzwyczaiłam się od tych prymitywnych rozrywek, bo chyba trzy kolejne Sylwestry spędzaliśmy na wsi i tam wybuchy bardzo szczątkowe.



  PRZEJDŹ NA FORUM