Rozmowy przy kawie (35)
Dziecko Beatki wywołało u mnie lawinę różnych myśli. Staramy się , kochamy, uczymy, tłumaczymy, dajemy przykład.
Miewam wyrzuty sumienia, że staram się wpoić wnukowi pewne prawdy dla mnie konieczne do przeżycia życia w sposób mądry, uczciwy, prawy, dający satysfakcję.
Krzywdzę dziecko. Ja mam już swój egzoszkielet. Mogę wybrać znajomych, odciąć się od ludzi dla mnie nie do strawienia. On musi być w środowisku na które nie ma wpływu i nie ma wyboru.
Inni koledzy rozmawiają o grach , znają internet lepiej niż własny zeszyt.
Ja namawiam do czytania, podrzucam problemy do rozwiązania, ucze myślenia, osądu spraw.
Głupia sprawa. Petardy. Wszyscy chwalą się ile i jakie kupili. U nas nie ma petard, są zwierzęta.
Jak on do cholery daje radę ? Jak tłumaczy i argumentuje ?
Może jednak lepiej " płynąć z prądem " ?
Zanim nabierze poczucia ,że jego życie jest takie, jakie byc powinno, może być stratowany przez większość.


  PRZEJDŹ NA FORUM