Rozmowy przy kawie (35)
Witam wieczorową porą. Powoli doczytałam cały dzisiejszy zestaw problemowy.
Ja dziś większość dnia spędziłam w Warszawie. Pojechałam busem, a wróciłam z M. Krasnoludem samochodem bo akurat kończył dyżur i po mnie podjechał jak wychodziłam od pani doktor.
Najpierw pojechałam sobie na Cmentarz Ewangelicko Reformowany - było magicznie, uwielbiam stare cmentarze i jestem zauroczona. Przy okazji wypatrzyłam grób aktora Mariana Kociniaka i jego małżonki, nie wiedziałam, że byli tego wyznania. Z pomocą przystojnego pastora dotarłam do grobu pradziadka moich najbliższych kuzynów i przyznam, że nieco w szoku jestem bo pastor jak w drzwiach jego mieszkanka powiedziałam jakiego grobu szukam, to natychmiast wiedział, który to i gdzie, a jak zaczęłam pogawędkę, to jeszcze wspomniał, że grób rejestrowany był na brata mojego Rudolfa Dolnera. Miłe zaskoczenie, szkoda tylko, że grób zapomniany całkowicie i w stanie katastrofalnym, a kuzynostwo ma to gdzieś - żyje jeszcze córka Dolnera, ale zaraz skończy 91 lat więc od niej nie można wymagać, że z Orzysza do Warszawy przyjedzie czy cokolwiek załatwi w tej sprawie. Nic to, zapaliłam znicze i poprosiłam Rudolfa aby wspomógł mnie w poszukiwaniach jego korzeni bo na chwilę obecną to znam tylko jego rodziców i wiem, że urodzony w Reni, a które to Reni i czy Reni przypadkiem nie napisane jak zasłyszane? Podobno urodzony w Austrii (zapewne Austro Węgry). W każdym razie lubię takie zagadki i zapewne powolutku mój Rudolf mnie wspomoże i naprowadzi.
Dolnerów mamy obecnie aż sześciu w kraju, zapewne wszyscy spokrewnieni blisko i z mojej rodziny.
No nic, wyniki mam w normie, kontrola pod koniec kwietnia z jakimś specjalnym badaniem po odchudzaniu. Bromergon już niepotrzebny inne paskudztwa też, zostaję tylko przy euthyroxie i lekach od neurologa. Za oknem biało i dziwnie, bo to nie śnieg tylko grad.
Bali nie uskuteczniałam i nie uskuteczniam, jakoś tak mi życie przemknęło na sztywniactwie.


  PRZEJDŹ NA FORUM