Rozmowy przy kawie (34) |
Ech, przyszedł nasz bezdomny, dochodzący kocur na jedzonko i ma spuchnięty pyszczek i wisi mu skrzep krwi. Ja niestety jestem całkiem sama do jutra i musi bieda poczekać z łapanką i weterynarzem. Jeszcze ciekawe czy da się złapać bo kiedyś był strasznie dziki i nam już z klatki zwiał jak nieśliśmy go do samochodu, a teraz to daje się dotykać więc jest nadzieja. No nic, jutro albo w sobotę trzeba zrobić akcję jak się pojawi, tylko musi być M. w domu żeby zaraz z nim lecieć do kliniki wet. A ja wyszperałam dziś babcine serwety, bardzo lubię te stare cuda. Mam też dość duży obrus wyszyty haftem Richelieu przez siostrę mojej babki, muszę poszukać zrobionych przez nią innych serwetek, bo miałam i gdzieś być muszą. A to jedna z babcinych serwet. ![]() |