Rozmowy przy kawie (34)
Witajcie
U mnie szaro , ciemno i do kitu. A i leje. Ciurkiem.

Tak sobie myślałam o dzieciach i naciskach na nie- w kontekście recept Mesi, no i opowiem Wam historię. Może ja nie jestem normalna , dlatego dla mnie była , no może nie szokująca, ale osłupiająca bardziej. Swego czasu z młodym do klasy chodził syn lekarza. W sumie bardzo przyjemny chłopak, wesoły, może zbyt ekstremalne pomysły miał , ale bardziej pod kontem finansowym. Nie było dla niego problemem np zniszczenie smartfona za 2 koła, okularów w podobnych widełkach. No cóż, nie oceniam, jeśli ktoś ma , stać go - jego sprawa, tak? Pewnej pięknej wywiadówki, wychowawczyni oddała jego matce rysunek. Matka zbladła , zzieleniała , no i z grubej rury, bo będzie musiała z nim iść do psychiatry. Myślę , boszzz, pewnie narysował jak ją morduje w nocy, albo co??? Aż mi się zrobiło smutno. Z ciekawości zagadnęłam o tenże rysunek, w końcu chłopak przychodził do mojego i świetnie się bawił. Okazało się , że na kartce narysowany jest .. . nóż. Taki motylkowy, jeśli wiecie o czym piszę. Rysunek mnie osobiście zachwycił, bo proporcje, rzut tego przedmiotu na kartce, trójwymiarowość ... Skończyło się tym, że chłopak , nieoficjalnie oczywiście otrzymał zakaz przychodzenia do mojego. Kiedy był u nas , a dzwoniła mama , kłamał jak najęty. Potem przychodził sporadycznie, aż przestał. Szkoda mi było, bo fajnie się z nim gadało, jestem tylko ciekawa, czy jego mama wiedziała o nim tyle co ja...
Mojego syna nie pasjonowały sprzęty jakie mamy , bawił się najwyżej gumowym nożem. AA nie, pamiętam jak chciał orzechy, a dziadek się zepsuł , młotka nie umiał znaleźć , to rozbijał je ... pałką teleskopową... miał wtedy chyba 8 lat.
Wiem, że teraz mam odwrotny problem, bo strasznie się wyalienował w swojej klasie , z nikim nie rozmawia, odsuwa się od nich. Odmówił udziału w 2 wycieczkach, i tym podobne historie. Gnębi mnie to strasznie. Jak był młodszy, wystarczyło zorganizować fajną imprezę , dzieciaki same się cisły, ale teraz, ja nie mogę za niego, a on nie chce, ale chce i cierpi. Boszzz cierpienia młodego Wertera. Macie jakieś pomysły?
Plus dodatni jest taki, że na niego nikt nie naciska w sprawie nielegalnego podprowadzania czegokolwiek rodzicom. A pokus jest dużo. Na szczęście dostępu , nawet pokuszony nie ma.
Dobra , nagadałam się , bo za robotę ciężko zabrać ...
Dostawiam kawę siekierę i do pracy rodacy!


  PRZEJDŹ NA FORUM