Rozmowy przy kawie (34)
Teraz powinnam poszukać jakiejś nalewki dla zdrowotności duszy, albo zwykłego kielicha walnąć. Jak ja nie lubię jeździć do tej wioch przeklętej. Pamiętam , po szkole pracowałam razem z taką dziewczyną , miała na imię Sabina , to wszystko co pamiętam o niej, no i nijak nie rozumiałam , kiedy ciągle mówiła o wyjeździe z tego przeklętego miasta. Byle dalej, byle odciąć się od tej dziury sponiewieranej. Zupełnie jej nie rozumiałam. Teraz , gdy MUSZĘ jechać do wsi , w której się wychowałam, odchorowuję to . Wraca trauma, wraca koszmar... Niby tylko 12 km , ale dla mnie to koszmar. Dziś musiałam tam jechać do grafika. Do tej pory się telepię.

Za to w Czechach właśnie odebrałam paczę od Mikołaja, nie dość że bez faktury, bez płacenia, to pani na poczcie - zwykle skrupulatna na bólu - nawet podpisu nie chciała. Czechy to jednak stan umysłu....

Pędzę po dziecko kucykowe , no i coś wreszcie bym zjadła. Wy już po obiadku? Co macie dobrego? Zapodajcie!


  PRZEJDŹ NA FORUM