Rozmowy przy kawie (33)
The end. Zakupy zrobione i upchnięte po szafkach, półkach i lodówkach. Niedobitki rodziny nakarmione i zamknięte w swoich celach, psy najedzone, wysikane , wyczesane leżą na legowiskach, kot mruczy po rybce.

Magiczny krąg lampy. Górne światło obnaża, lampa otula intymnie.
Odsłania tylko tyle świata wokół nas , ile jesteśmy dziś w stanie znieść.
Nie ma nic poza. Nasze ręce, kartki książki, kubek z parującą herbatą, czyjeś zdjęcie, skrawek dywanu, dalekie cienie mebli. Bezpieczny kokon .

Części a nawet skrzydła letnie i zimowe były w każdym zamku i pałacu.
Letnie, z dużymi oknami, wyjściami na tarasy, pełne przewiewu, ruchu powietrza. Z tkaninami lekkimi, zwiewnymi, cienkimi z chłodną taftą czy jedwabiem. W kolorach nieba, wody, łąki, kwiatów.
Te zimowe z łożami, wielkimi kominkami, małymi oknami chroniącymi przed ucieczką ciepła, zamykane drzwiami, zasłaniane aksamitnymi kotarami.
Wełna, futra, grube żakardy w nasyconych kolorach przypraw i ognia.

Ci bardzo, bardzo bogaci mają takie domy. Wy też.

Jakoś nie uświadomiłam sobie dotąd tej strony pracy W. Mam nadzieję, że jest doświadczony i ostrożny.
Z płynami jest tak. L. w pracy przesiąka specyficznym, szpitalnym hm zapachem . W połączeniu z kosmetykami i czasami zapachem ubrań upranych w pewnych płynach " walił " bardziej lub mniej. Metodą prób i błędów dobraliśmy zapach najmniej toksyczny. A młodzi lubią lawendę.
Ciuchy L. piorę zawsze oddzielnie jako ojca zadżumionych. Wyobrażnia podpowiada , co może na nich być po kilku godzinach pracy.

Ptaki zawsze powodują bolesny skurcz mojego serca. Każdy jesienny przelot odlot pozbawia mnie sił witalnych.
Wiosną dają mi swobodniejszy oddech i lżejsze myśli.
Jakaś część mnie odlatuje razem z nimi. I powraca.
Wiem , że kiedyś polecę z nimi jesienią. Tylko ja nie powrócę wiosną.







  PRZEJDŹ NA FORUM