Rozmowy przy kawie (33)
Margolciu, ha, i ten problem znam - dwa miesiące za potrzebującą (tzn. mi się zdawało, że może być potrzebująca) sąsiadką chodziłam, żeby raczyła prawie nowy wózek po Sarze wziąć, a jak chciałam oddać ubranka po dziewczynach, to skończyło się na tym, ze do Wrocławia dowoziłam, bo nikt nie był chętny podjechać tutaj. Ci najbardziej potrzebujący są najmniej widoczni, stad moja sugestia o skonsultowaniu się z miejscową 'radiostacją' która wie wszystko aniołek Ja też już sporo niestety wyrzucam, bo po prostu ani środków ani czasu ani sił nie mam, zeby objeżdżać autem załadowanym jak wóz cygański powiat i dostarczać wybrzydzalskim towary - być może część ludzi wstydzi się powiedzieć, że chętnie by wzięła, a ci co się nie wstydzą i wymagania mają z kosmosu. Dlatego nieustannie żałuję, że nie ma w Polsce instytucji wystawek, bo można wówczas bez wzajemnego urażania się rozdysponować niepotrzebne rzeczy.

Idę malować, niańkę ze szkoły do młodej zasmarkanej coraz bardziej przywiozłamwesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM