Rozmowy przy kawie (33)
Pat, mam 93- letniego teścia i 90- letnią teściową zwaną przeze mnie kicią domową, odkąd zobaczyłam Piękną Klarę. pan zielony
Teść miał 15 lat, gdy wybuchła wojna. Wcześniej przeżył epidemię tyfusu. Wojna skończyła się , gdy miał 24 lata.
Ożenił się, powołał do życia 4 dzieci i ciężko pracował, by wyżywić te 6 gąb.
Wstawał o 4 rano, wracał do domu koło północy. Był chłopo - robotnikiem, więc jeszcze pole, jakieś świnki, krowina, kurki, żeby było co jeść.
Praca stanowiła sens jego istnienia. Nie znał innych wartości. Kręcił się aż do udaru. Zawsze pogodny, pogodzony z przeciwnościami losu, znajdujący przyjemność w pójściu na grzyby, jagody.
Proste jedzenie, proste życie. Taki jest do dziś.
Kicia całe życie niosła sztandar życia nielubianego. Zawsze za mało, nie takie, nie tyle.
Zero uśmiechu, dobrych wspomnień, czysta martyrologia.
Gdy teść cieszył się, że jaskółki uwiły na balkonie gniazdo, kicia widziała tylko jaskółcze kupy.
I też taka jest do dzisiaj.
On ma w sobie światło , ona wieczny mrok.
Ludzie są tacy różni.


  PRZEJDŹ NA FORUM