Rozmowy przy kawie (32)
Jak to szło ? Prawdziwych przyjaciół poznajemy przy zmianie pampersa ?
Ewie M, dziękuję za przypomnienie filmu Austin Powers i Złoty Członek. diabeł
Też mi się kojarzy.
Kiedy minął szał maluchów i trabantów , które mieliśmy, bo co niby mieliśmy mieć, trochę zabierałam głos w kwestii samochodów. Mieliśmy czarne citruleny, jak mówiło moje dziecko, moją ukochaną, opłakiwaną, granatową hiundajową sonatę. Była cicha, duża, wygodna, można było lepić w niej pierogi, odbywać stos... [ aha, chciałybyście ] stosowne podróże. Ale odeszła, gdy L nią dachował. Potem dorosło dziecko i zaczęło się pitolenie typu : osiąga ileśtam w ileśtam . Przecież jeżdzimy z miejscowości A do miejscowości B po drogach powiatowych i gminnych a nie hajłejem w Hameryce.
Weż i przyspiesz. Albo stoją co róg z tymi lunetami albo w mieście co 200 metrów światła i to jeszcze kijowo zsynchronizowane. Na co komu te pierdoły.
No dobra, czarna honda civic. Wystukana już jak pewna osoba w pewnym miejscu. Wożone nią wszystko, jak to na wsi i jeszcze wleczona przyczepkę z ziemią, kaftofelen na zimę, a i z quadem a i z łódką i stosownymi bambetlami.
Skoro musimy coś kupić, to ja myślałam , że granatowe małe na dojazdy do pracy, na zakupy itp. i coś większe na inne rozpasania w jedynie słusznym, czarnym kolorze.
Jest jak jest.
Dobrze, byłam się przejechać. Może być. I tak mamy zawsze najbrudniejszy samochód na parkingu, może nie będzie tak widać.
Ale szczęśliwa nie jestem.

Pat, pytasz poważnie o jakieś sposoby na leczenie naturalne, czy żartujesz ?
Młoda już jak młody bóg. Pewnie wyzdrowiała ze strachu. pan zielony


  PRZEJDŹ NA FORUM