Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Ano też tak właśnie na to patrzę bardzo szczęśliwy. Tylko, że szkoda, że czas mi ucieka, bo harmonogram był taki, że w październiku szlaban, potem do woli, potem wraz z nastaniem adwentu znów szlaban aż do Świąt. Ja wiem, że powinnam się wstydzić za takie podejście, bo to wygląda na "skoki w bok", które jednak nie służą stabilnemu związkowi na całe życie, ale powiedzmy, że mój związek z dietą jest taki trochę burzliwy z okresami romansowania z ciastkami. Znam takie związki małżeńskie. Przetrwały. Przeważnie ustatkowują się "na stare lata". oczko
W ramach dzielenia się doświadczeniami z "dietowania", to przyznam, że odchudzałam się do tej pory dwa razy. Rok temu przez ok. 3 m-ce i teraz przez ok. 1 m-c. Za każdym razem wynikało z tego coś dobrego na później. Po pierwszym razie pozostało mi zamiłowanie do niesłodzenia napojów (teraz słodzę tylko trochę herbatę z cytryną i lubię kawę w formie deserowej tj. z bitą śmietaną i lodami ale tych napojów nie piję na co dzień), słodzonych owocowych napojów z kartonika wręcz nie trawię. Nie smakują mi herbatniki z paczek, które kiedyś pochłaniałam. Z ostatniego "turnusu" odchudzającego zostało mi zamiłowanie do śniadań bez białego chleba. O wiele bardziej podchodzą mi śniadania na bazie jogurtu, warzyw, owoców, ziaren, płatków owsianych. Powoli się ustatkowuję oczko.


  PRZEJDŹ NA FORUM