Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
A właśnie, dynia. Zrobiłam sobie zupy dyniowe do pracy. Pycha nie wyszły ale mają tę zaletę, że skoro już je zrobiłam, więc są. Piszę zupy w liczbie mnogiej, bo gotuję zupy i wekuję w poręcznych słoiczkach, które potem przez tydzień w pracy odgrzewam wczesnym popołudniem. Pestki z dyni wyciągnęłam i pojadłam. Załatwiłam się tymi pestkami tak, że jeden dzień spędziłam pod kocem tępo patrząc w ścianę nie przyjmując do ust ani wody ani jedzenia. Teraz już trzeci dzień nie mam apetytu na nic. Koleżanki mówią, że to dlatego, że nie podprażyłam pestek. Nie wyschły jak trzeba, tylko rozwijała się na nich flora nieprzyjazna. Pewnie mają rację.


  PRZEJDŹ NA FORUM