Kiedy zakwitną piwonie
Janeczko, bardzo Ci dziękuję: za życzenia, za kwiaty, za odwiedziny, za wpisy. Śliczna róża!



A ja nie bardzo miałam wenę do pisania po naszym przedostatnim wyjeździe weekendowym, bo mieliśmy przykrą akcję z sąsiadami, musiałam ochłonąć, ale chyba nadal nie nabrałam dystansu do tego, co się stało.

Otóż szukając trzech słupków granicznych na naszej działce przy zakręcie drogi, zostaliśmy zwymyślani przez jedną sąsiadkę i jej syna, że mamy nierówno pod sufitem, bo zamiast szukać słupków według planów, to my - według nich - w asfalcie szukamy…
No, ręce opadają na coś takiego…

Żeby wyjaśnić sytuację: plany oczywiście mamy i według nich odmierzaliśmy dystans i szukaliśmy, ale poprzedni właściciel – czyli mąż tejże sąsiadki, zażyczył sobie u geodety, żeby akurat te słupki były wkopane na równi z gruntem, żeby w przejeździe ciągnika nie przeszkadzały. Trzy lata temu pokazał nam ich miejsce, wtedy były w ziemi. Ale teraz po iluś godzinach nakłuwania gruntu widłami za chorobę nie mogliśmy ich znaleźć. A nasi milusi sąsiedzi, zamiast po ludzku pomóc, albo chociaż się nie wtrącać, to wypadli na nas z gębą.
Najpierw im mówiłam, żeby zmienili ton, że możemy o tym porozmawiać, ale jak człowiek z człowiekiem. Ale tak na nas krzyczeli cały czas, że mnie zagłuszali, więc w końcu wyszłam na drogę, na której stała sąsiadka i powiedziałam jej prosto w oczy, żeby wracali do siebie, bo nie pozwolimy sobie na takie traktowanie. Przypomniałam jej, że jesteśmy sąsiadami i powinniśmy sobie pomagać, a nie do oczu sobie skakać. Wtedy jej syn zaczął mnie popychać i szarpać, na co oczywiście zareagował mój M stając w mojej obronie. Nie wiem, jakby to się skończyło, ale w końcu żona tego sąsiada i mąż tej sąsiadki zaczęli ich nawoływać do powrotu.

Po całym incydencie zadzwoniłam na policję zgłosić atak. Gdy panowie policjanci przyjechali na miejsce, nie mogli kompletnie pojąć o co chodzi naszym sąsiadom i w czym problem. Sąsiadka cały czas darła się, że kopiemy w asfalcie i tam szukamy słupków, że jesteśmy niepoważni. A ja stałam na tym asfalcie obok policjanta i patrzyliśmy na nią jak na niepoważną.
Aha, na łopatki rozłożył mnie jej tekst, żebym sobie uważała, bo przyjeżdżam na działkę dorabiać się w niedzielęzdziwiony Spytałam ją, czy widzi, żebyśmy mieli jakiś zakład produkcyjny czy coś w tym stylu, bo nie rozumiem zupełnie takiego zarzutu. Na co nakrzyczała na mnie, że gdybym była młodsza, to już ona by mi tak przyłożyła, że by mnie rozumu nauczyła.

Byliśmy obydwoje z M w ciężkim szoku, że coś takiego ma w ogóle miejsce, bo to nawet nie było przy miedzy z ich gruntem tylko przy drodze gminnej. Bardzo podejrzane mi się to wydaje, albo totalnie nienormalne.

Humor nam się zepsuł wtedy na cały dzień i prace ogrodowe mi w ogóle nie szły. Ale na dłuższą metę takie incydenty nie działają na mnie odstraszająco, wręcz przeciwnie.
Pojechaliśmy na działkę również we wtorek i wtedy M zrobił ognisko. Znowu jedliśmy pieczone ziemniaki. Nie wiem dlaczego, ale wcale nam się takie ziemniaki nie nudzą. Ostatnio nawet inna sąsiadka powiedziała, że chciałaby spróbować, bo dawno nie jadła, więc następnym razem będzie nam towarzyszyć.

Generalnie było pochmurno, ale bardzo cicho i bezwietrznie. Czasem pokazywało się słońce.
Na szczęście przestało wreszcie padać całymi dniami, to można coś zrobić w ogrodzie.


Jesienne kolory na rozsadniku.
Po raz kolejny w tym sezonie trzeba przyciąć liście wszystkim irysom.








Potem kolejny wyjazd i znowu: coś się ludziom w głowach ostatnio poprzestawiało, bo się sąsiadki kłócą między sobą, a mnie przy okazji wplątują w to wszystko przypisując mi jedna przed drugą słowa, których nigdy nie wypowiedziałam w sprawach, które mnie nie obchodzą, a wydarzyły się lata temu. A potem jedna z drugą wypytują mnie, czy to prawda, że ja powiedziałam to czy tamto? Albo tworzą jakieś niesamowite historie z naszym udziałem. Zima idzie, ludziom się chyba zaczyna nudzić...???

Ale przynajmniej udało nam się posadzić wszystkie zamówione ostatnio róże, i bardzo się cieszę, bo z gołym korzeniem były. Nie zastosowałam przepisowego moczenia w wiadrze z wodą bo i tak ziemia jest bardzo mokra. Teraz muszę tam koło nich jakiś czosnek i narcyzy posadzić, żeby karczownika zmylić, coby się nie pasł na różach na przednówku.

No, to tak trochę na poprawę humoru (chyba głównie sobie, bo mam nadzieję, że Wy jesteście w lepszym nastroju), nasze koty pudełkowe:


Nawet złożone pudełko się nadaje...


I jeszcze Bazyl przy kwiatach (zdjęcie z wiosny):


  PRZEJDŹ NA FORUM