Rozmowy przy kawie (32)
W Irlandii i Niemczech podobnie (choć we wschodnich już mniej) - po mieszkaniu zagranicą dopiero otworzyły mi się oczy, że dbanie o wspólną przestrzeń nie wymaga jakichś tytanicznych wysiłków: wystarczy nie śmiecić, nie deptać tego, co deptania nie lubi i właściwie zużywać tę część wspólnej kasy, która na utrzymanie miejsc wspólnych jest przeznaczona - u nas niestety komuna zrobiła swoje i przekonanie, że wspólne znaczy niczyje, a nawet więcej - jakiegoś niewyartykuowanego przeciwnika, któremu jak tylko można, to trzeba nabruździć. Mnie do pasji doprowadzają opakowania po drobnych produktach spożywczych lądujące za moim płotem - to nie jest karton po lodówce, którą akurat trzeba było na drodze rozpakować i nie ma go jak zutylizować, tylko papierek po batoniku czy lizaku, który można po prostu w kieszeni zanieść do domu, czy nawet wrzucić i już choćby do mojego kubła na śmieci, który stoi przy drodze - jakoś w innych częściach świata ludzie to potrafią, a u nas nauka idzie opornie...

Widzę, ze tylko ja kibluję przed kompem usiłując pracować między kolejnymi "mamooooo", a rezta pewnie rozpaczliwie goni Basię w wyścigu o najbardziej zorganizowaną ogrodniczkę roku? No może poza Mesią, która hoduje guza i Beą, która pewnie w tę piękną pogodę znowu czyha w lasach na książąt na białych koniach?wesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM