Rozmowy przy kawie (32)
Ja nie byłam wściekła, kiedy moje dziecko chorowało raz w miesiącu i dusiło sie po przebiegnięciu 20 metrów a inne ganiały cały dzień z gilem do pasa , w cienkim sweterku i nie chorowały.
Skupiałam się na tym, by pomóc dziecku wyjść z choroby i pewnej niepełnosprawności.
Dziś śpi w lodowej sypialni na obozach przetrwania, nurkuje w lodowatej wodzie, pływa w zimnym morzu, wędruje po górach.
Każdy człowiek jest inny. Niedobory natura wyrównuje nadmiarami. Trzeba je tylko odnależć i rozwijać, bez szkodzenia dziecku i otoczeniu. Tylko tyle.


  PRZEJDŹ NA FORUM