| Rozmowy przy kawie (32) |
mariaewa pisze: To miała być taka podgrupa zespołu. Ale mamy nie wyraziły zgody, by ich dzieci były tak żle potraktowane. Przecież są takie same. Mamy, na codzień opowiadające, jakim cudem są ich niepełnosprawne dzieci, tak naprawdę kipią jadem, są wściekłe na cały świat, gdyby mogły , oślepiłyby , okulawiły inne dzieci, by niczym nie różniły się od ich . Ich zajadłość, pewność siebie, wyniosłość , poraziły mnie. Wiesz, ja je trochę rozumiem, miota nimi wściekłość na los, że nie mają perfekcyjnych dzieci, znam to z autopsji, choć u nas problemy są znikome w porównaniu z dziećmi naprawdę chorymi - to trzeba z samym sobą przerobić, pogodzić się z losem, nie traktować świata zero-jedynkowo, ze albo mam dziecko idealne albo takie zupełnie do bani, każde dziecko jest cudem, ale nie każde lalką Barbie. Trzeba też pogodzić się z wynikającymi z tego ograniczeniami, bo integracja siłowa chorego dziecka ze zdrowym światem, kończy się i dla niego niefajnie, bo zamiast być akceptowane, na siłę promowane przez ambitną matkę staje się obiektem zbiorowej nienawiści. Sara chodzi do grupy z chłopczykiem z zespołem Downa, Flo ma w szkole kolegę-autyka, ale w obu przypadkach panie i rodzice tych dzieci mają sporo zdrowego rozsądku i jakoś tak ta integracja naturalnie przebiega, że nikt nie czuje się zdyskryminowany - przede wszystkim nie ma przymusu, że te dzieci muszą równać do zdrowych,a z drugiej strony nie ma przymusu, że dzieci zdrowe muszą tolerować bez zastrzeżeń 'dziwne' zachowania chorych rówieśników - jak Kubuś z ZD chce przywalić koledze, to nie pozwala mu się, dlatego, ze rozumie mniej, tylko tak samo jest sprawiedliwie karcony jak inne dzieci, a jednocześnie inne dzieci wiedzą, że Kubuś mówi gorzej, jest mniej sprawny i nie wyśmiewają go z tego powodu tylko akceptują z dobrodziejstwem inwentarza. |