Rozmowy przy kawie (32)
No to ja jestem wariant pośredni między Wami: gdy przerasta mnie codzienność, gdy dopadają sprawy trudne, których rozwiązanie będzie upierdliwe i nie wiadomo, czy się uda, to zastygam i udaję martwego oposa, z nadzieją, że może przyjdzie ktoś dorosły i załatwi to za mnie, ale jak sytuacja robi się beznadziejna i nie ma już nic do stracenia, to wtedy działam ze straceńczym entuzjazmem i odwagą...co ma tę wadę, że często za rozwiązywanie spraw biorę się w ostatniej chwili właśniediabeł Co do spraw, na które nie mamy wpływu, to podążając za słowami Dezyderaty (autentycznej czy nie) pozostaje się pogodzić, co jest trudniejsze lub świadomie wywalić na zaplecze głowy skąd za często nie będą wychynać łba... no przetwarzanie czynne frustracji w produkty żywnościowe na pewno nie zaszkodzi aniołek Jako, że ja nie mam takiego odruchu, to mogę Was rotacyjnie całą zimę odwiedzać i objadać, w zamian zapewniając garść pocieszających truizmów tudzież opowieści o własnych porażkach życiowych, gdyż jak słusznie zauważa Mesia, nic tak nie cieszy, jak to, że inni mają gorzej taki dziwny

No właśnie, na pociechę rzucam białą ku***ę, która dwa dni po naprawie padła w dokładnie tym samym miejscu i waham się czy jeszcze raz naprawiać czy wykupić AC i zostawić w polu z kluczykami w stacyjce... R. chce sprzedać co prawda - znacie jakiegoś wyjątkowo nieprzyjemnego człowieka, któremu by taką minę można podsunąć i żeby jeszcze za nią zapłacił i podziękował?bardzo szczęśliwy


  PRZEJDŹ NA FORUM