Ale, ale, tzw. buchty to wcale nie to samo, co np. bułki na parze. No, przynajmniej dla mnie. Ja znam rozróżnienie na kluski na parze i pączki (zwane tez bułkami) na parze. Kluski sa bardziej zwarte, własnie "kluskowate" i podaje sie je na słono, czyli własnie z mięsnym lub grzybowym sosem. A pączki/bułki na parze są robione z miękkiego, delikatnego, pulchnego ciasta drożdzowego, dokładnie takiego samego jak na pączki, tyle tylko, że nie sa smażone w tłuszczu, a parowane w naczyniu do gotowania na parze i podaje się je na słodko, z sosem owocowym, śmietaną i owocami, sosem waniliowym. A teraz w sklepach widuję gotowce pod nazwą "kluski na parze", które troche przypominaja te pączki, ale nie sa takie delikatne. Natomiast z pewnościa nie mają konsystencji klusek, juz prędzej zwykłych bułek. Czyli... co "kraj", to obyczaj Na Kaszubach jadłam w restauracji cos takiego, co ja nazwałabym właśnie buchtami , ale to ma tam inna nazwe, w tej chwili nie pamietam. Do tego było mieso i sos mięsno-grzybowy. Niezłe
A w lesie byłam. Nawet samca ze sobą zawlokłam, czyli w wersji romantycznej napisalibyśmy, że zaciągnełam faceta do lasu. Jednak bądźmy realistami, po pierwsze to mąż a po drugie to mój mąż (oczywiście zasadnicze znaczenie ma to drugie ) Romantyczna natomiast była przyroda, bo ta odrobina słońca w dzień i chłodu w nocy sprawiły, że pojawiły sie kolory.
Bajke o tym, jak czarny kapturek spotyka białego wilka w kolorowym lesie opowiadałam już...
Czarny zakapior ...yyy, znaczy... kapturek miał pomysł, że poszuka grzybów, buchacha!
|