Rozmowy przy kawie (32)
Witajcie. Wstałam rano ok. 6.30 - coś tam było widać za oknem. Teraz już nic nie widać, taka przyszła mgła. Ponieważ mąż w pracy a dzieci jeszcze śpią, zaliczyłam 2 x 15 min. zumby i 1 godz. jogi z panią z internetów, co dało mi złudne poczucie posiadania jakiejś tam kondycji, bo dałam radę (w sumie to od tygodnia mam urlop i codziennie mogłam sobie na takie wybryki pozwalać i dawałam radę). Oczywiście nie muszę wspominać, że były to wersje dla początkujących, bo po co psuć sobie radość pan zielony). Wobec tego mokrego, szarego, kapiącego za kołnierz, co wisi za oknem, zajmę się dogadzaniem kulinarnym rodzinie a popołudniu robótką na drutach. Chyba mnie porąbało, żeby robić sweter na drutach 2.5 diabeł. Przecież do emerytury nie skończę. Idę robić zamówiony przez potomka deser jajcarsko-żelatynowo-kakałkowo-koglomoglowy i risotto. Za oknem szczygiełki uwijają się na słonecznikach - fajny widok. Zrobiłam zdjęcia, ale przez firankę i guzik widać. Trzymajcie się ciepło, podobno gdzieś tam ma być słonko bardzo szczęśliwy.


  PRZEJDŹ NA FORUM