Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Zuziu trzymam kciuki, ale widać Twoją determinację i wiem że Ci się uda.

Nigdy nie miałam problemów z wagą do momentu ciąży. Hormony tak się rozszalały, że po nocach śniła mi się cukiernia, a eklerki i ptysie jadłabym na okrągło. Nigdy ich nie lubiła i nie lubię nadal. Skutek? 40 kilo do przodu, a dziecko największe na oddziale 4,7 kilograma. Zaszkodziłam sobie i dziecku, ale to do mnie jeszcze nie docierało.
Byłam szczęśliwą mamą i żoną i nie zauważałam problemu.
Kluczowy momentem był pewien obiad gdy niespodziewanie musiałam się podzielić porcją z małą siostrzenicą. W duchu warczałam jak pies nad miską. I wtedy zrobiło mi się wstyd, jedzenie całkiem mną ogarnęło.

I tu zaczęła się moja dieta. Zaczęłam od głowy, musiałam sobie wszystko poukładać, następnie zmniejszyłam porcje, potem zrezygnowałam z kolacji, a z czasem zaczęłam stosować w rodzinnych posiłkach mniej kaloryczne zamienniki. I tak od 14 lat.

Najtrudniej jest z głową bo żołądek szybko się przyzwyczaja.



  PRZEJDŹ NA FORUM