Rozmowy przy kawie (32)
Jak ja nie lubię mężowskich nadgodzin...... cały dzień rozknocony. Do sklepu musiałam jechać na rowerze, później na kawałek filmu mnie namówił, jak już się obudził koło 11:00.... Teraz on już w pracy od 13:30, a mnie wena i entuzjazm przeszedł i zmęczona jestem.... Niewiele zrobiłam: pranie, właściwie cała robota to wieszanie, byłam na zakupach... 10 minut mi to zajęło.... Zrobiłam sałatkę owocową i ją spożyłam, fotki zrobiłam ogrodowi, obrobiłam i wstawiłam.... Otworzyłam 6 kartonów z przesyłkami, w tym 4 z roślinkami.... I tu najwięcej czasu straciłam. Podziwiam tych sprzedawców, za tak pieczołowite i solidne opakowanie.... Czasu straciłam okrutnie dużo, bo mimo oznaczeń góra i dół oraz szkło, to i tak jak pies do jeża podchodziłam.... Na koniec otwierałam róże od Ewy i te panienki ślady na mnie zostawiły..... Teraz miskanty i róże stoją w wiadrze z Astvitem. No nie chce mi się już na dwór wychodzić, choć ciepło jest..


  PRZEJDŹ NA FORUM