Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie...
Nie chce nikogo zniechecać, ale przecież zycie to ma być przyjemność, a taka dieta i reżim, to niestety stałe myślenie o jedzeniu i pewna forma umartwienia.
Wiem co piszę, bo sama przeszłam taki reżim. Przez rok chudłam (28 kg) i mimo utrzymywania reżimu po upływie tego czasu zaczęłam wracać do wyjściowej wagi. Tak po prostu. Działo się to pod opieką Instytutu Żywienia i lekarza. Niestety nie znaleźli metody, aby zatrzymać tycie oprócz radykalizowania diety, a to zaczęło być nie do wytrzymania. Dwa lata "paskudnego" jedzenia (no bo niestety smakowita, to ta dieta nie jest), stałe podporządkowywanie jej życia i .... efektów zero!
A więc machnęłam ręką na diety i pilnuję tylko czy zdrowie się nie sypie. Jestem gruba, nawet bardzo, ale przynajmniej szczęśliwa (no, teraz to nie bardzo, ale to oko winne, które z wagą nie ma nic wspólnego)pan zielony


  PRZEJDŹ NA FORUM