Kiedy zakwitną piwonie
Basiu, dziękuję.aniołek
Zdjęcia nie są zbyt aktualne, bo jeszcze wrześniowe wrzucałam.

Elu, a Graham Thomas Ci usechł czy wymarzł?
M nie za bardzo się przykładał, bo np. jak mu kazałam podwiązać jakoś mieczyki, które sadziłam wiosną, to uważał, że nie ma najmniejszej potrzeby bo prosto stoją... no, dopóki nie zakwitły to stały. To samo z daliami. Więc wiązanie poczekało na mnie.
W przypadku pomidorów byłoby to samo - też mówiłam, żeby pamiętał o podwiązywaniu na czas. Oczywiście NA CZAS nie podwiązał, ale pomidor to JEDZENIE, więc jakoś bardziej do niego przemawiało i trochę po fakcie, ale w końcu je podwiązywał.lol
A co do reszty - to wiesz, panuje u nas mocny rozgardiasz, więc co tam, nie przejmuje się szczegółami, a przynajmniej nie wszystkimi. Więc skoro chwast się ściele gęsto, to norma. Jak już wszystko posadzę na kolejnym rozsadniku, to będę suche chwasty wyrywać.wesoły
A nasze rośliny z reguły biorą się do roboty dopiero w drugim sezonie, bo w pierwszym chyba budują korzenie. A jak je coś podgryzie, to czasami muszą zaczynać od nowa.
Astry-marcinki muszę pochwalić, bo sadzone na wiosnę, ale ładne kępy wytworzyły.


Kupiłam sobie WRESZCIE kilka róż od naszej Ewy. Odmiany, na które czaiłam się chyba ponad dwa lata, ale piwonie były do tej pory ważniejsze.
Kolejne piwonie też sobie kupiłam.bardzo szczęśliwy

U nas niedziela początkowo zrobiła się słoneczna, ale potem niebo się zachmurzyło i tylko czasami były jakieś przebłyski słońca.
Nawet ciepło, jak na jesienne standardy, tylko czasem zimny wiatr. Ogólnie całkiem fajnie mogłoby być, ale...

...glina zrobiła się cała mokra i mlaskata. Próbowałam sadzić dalej na nowym rozsadniku przygotowanym ostatnio przez M, ale wysadziłam tylko część z tego, co zaplanowane. Mimo rękawic, ręce miałam lodowate i mokre. Stopy w kaloszach tak samo. Glina kleiła się do narzędzi. Próba przysypania ziemią nowo posadzonej rośliny kończyła się za każdym razem tym, że musiałam ściągać przyklejoną maź z łopatki i próbowałam ją przykleić przy korzeniach, ale połowa zostawała mi na palcach. No, zabawa na całego... zmieszany
Jako, że katarek i kaszelek nadal się mnie trzymają, to zarządziłam wcześniejszy niż zwykle wyjazd do domu. Miałam dość.
Mam nadzieję, że może jutro będzie choć trochę lepiej, że ziemia trochę przeschnie. Bo M z okazji prognozowanych błysków słońca obiecał wyjazd popołudniowy. A sadzenia dużo.
Gryzonie są wyjątkowo aktywne przed zimą, słyszę jak popiskują do siebie w trawie czy między naszymi roślinami. Dziś widziałam, jak coś próbowało wciągnąć do nory źdźbło trawy z kłosem. Gromadzą w pośpiechu zapasy. Pod nowy rozsadnikiem już dążyły zrobić korytarzyk.

Zostawiam tylko astry, one wyglądają chyba najlepiej, chociaż sporo wyłożyło się od deszczu. A, no i jeszcze ostatki z łączki kwietnej.







  PRZEJDŹ NA FORUM