Rozmowy przy kawie (30)
Witajcie,
Melduję się , obita przez życie i dosłownie przez próby nauki latania. Dziękuję za pamięć Ewuś!
Z psem Wigo okazało się zbyt wysoką półka dla mnie , nie opanowałam jego agresji w stosunku do Brunka, mojego psiuka, no i próby obrony rodziny w wykonaniu tegoż Brunka. Wigo musiałam oddać, z ogromnym płaczem i dziurą w sercu. Szukam mu dobrego domu. Ale już na odległość.

Jeśli chodzi o fizyczne obijanie, w sobotę miałam pierwszą wolną od ... kilku tygodni, rzuciłam się do odebrania mojego miejsca do życia pająkom, kurzowi, bałaganowi i reszcie towarzystwa. W biegu uznałam ,że okno w kuchni umyję z krzesła, więc drabinkę przynosić nie będę . Tylko nie sprawdziłam siedziska, które okazało się mooocno obluzowane. I w ten oto spektakularny sposób, leciałam z okna : w krzesło, z krzesłem , w wiadro z wodą i z wiadrem , o stół i tam takie po drodze. Lewą stronę ciała mam obitą , odrapaną i siną. Śpię na prawej. Dzieci przytulam też połową. Boli i tyle.

Boli więcej spraw , na które nie mam wpływu i cóż , jak upadłam to popłakałam z bólu i trzeba było wstać i sprzątać ten bałagan , co narobiłam. Jak w życiu mam ciągle. Ostatnio się dowiedziałam , jaki mechanizm był mojego skazania. Otóż , talib chodził po sąsiadach oferując zwyczajnie kasę. Banalne , co? Jak Judasz ze srebrnikami.

Do kompletu rozwaliła mnie szkoła muzyczna młodej. Oświadczyli mi , że muszę zakupić swój flet, bo ten wynajmowany od mnich muszę oddać , bo przyszły pierwsze klasy. Witki mi opadły, bo flet 3,5koła kosztuje.We wrześniu mi tak z obucha. Miałam w planie jakieś urodziny dla ema , bo okrągłą ma rocznicę, a tu się okazuje , że na nic mnie stać nie będzie. Nawet rachunki pójdą zaś w niebyt.
Dobra koniec marudzenia
Opowiem Wam za to anegdotę z nowej szkoły młodego. Mnie śmieszy, nie wiem jak Was.
Młody się zdenerwował i szukał miejsca , żeby się schować i wyciszyć. Tradycyjnie schował się w toalecie. Dzwoni do mnie jego wychowawczyni , co ona ma zrobić. No nic, zostawić go , jak się uspokoi to pójdzie na lekcje. Pojechałam po niego po lekcjach i pytam, co w tym kibelku robił, czy armaturę sprawdzał ? Może jak posprawdza , to założy nam tą podwieszaną muszelkę , co stoi złożona w przedpokoju i modli się do wszystkich...
Nie, ale ruszają się dwie kafelki- oświadczył.
To musisz pani dyrektor zgłosić, stwierdzam,
na to dobiega nas pani dyrektor z pytaniem - co zgłosić?
A mój rozgarnięty synek mówi - kafelki się ruszają w toalecie!
Pani dyrektor z stoickim spokojem - aaa słyszałam, że okupowałeś dziś toaletę , to sprawdziłeś , mówisz? Zgłoszę jutro do pana Zenka (woźny) niech naprawi!

Do dziś śmieję się z tego do rozpuku. Podoba mi się podejście do nerwów mojego syna w tej szkole.

Biorę się za pracę , nie ma co.


  PRZEJDŹ NA FORUM