Prace renowatorskie
Drugie (albo i trzecie) życie przedmiotów
No to opisuję to, co zdziałałam do tej pory aniołek

Domowa farba kredowa – eksperyment wesoły

Robiłam z tego przepisu, więc zdjęcia z procesu produkcyjnego pominę, zwłaszcza, że produkowałam w mocno nieposprzątanej kuchni…

Moje uwagi do opisu z ww. strony:
- klej do moczenia należy zalać ciut większą ilością wody albo potem wody do gotowej farby dodać.
- użyłam połowy proporcji podanych na stronie i kredy jest za dużo: moje proporcje to 25 gr kleju kostnego + ¾ kubka kredy + parę łyżeczek bieli tytanowej na bazę. Z tego wyszła mieszanina o konsystencji bardzo gęstej śmietany, więc dodałam parę chlustów wody kranowej (w sumie myślę, że trochę mniej niż pół kubka – trzeba dodawać po malutku i na bieżąco określać, czy gęstość jest wystarczająca)

Potem dodałam 1,5 łyżeczki barwnika błękitnego (tego – w rzeczywistości jest o ton jaśniejszy, z tych proporcji wyszła farba w kolorze jasno błękitnym.

Do eksperymentu użyłam szafki łazienkowej, która u mnie będzie chyba apteczką. Drewniana, malowana olejną, a potem malowana jakimś akrylem – wszystko brudne, warstwy obłażące itp. Ja ją tylko porządnie umyłam (w sensie umycia powierzchni, plam nie doszorowywałam). Po niewczasie zreflektowałam się, że powinnam była jednak lekko zeszlifować napuchnięte gdzieniegdzie drewno.





Malowałam raz pędzlem z włóknem nylonowym – widać ślady pędzla ale nie bardzo intensywnie. Farbę mieszałam z pigmentem dość długo ale i tak nie dość dokładnie, więc miejscami wyszła mi naturalna przecierka, która jednak po wyschnięciu farby zjaśniała.

Z ww. ilości starczyło mi na jednokrotne pomalowanie całej szafki oprócz wyjmowanych półek i wnętrza małej szafeczki (ale te celowo zostawiłam, żeby były w innym kolorze). Zostało mi jeszcze na przemalowanie dwóch puszek po kociej farbie.

Po pierwszym malowaniu i wyschnięciu wyglądało tak:



Szafka jest ciężka, nie miałam sił ganiać z nią między piętrami stąd ciemne zdjęcia, w rzeczywistości niebieski wyszedł ciut intensywniejszy, ale mniej więcej o 2 tony jaśniejszy od koloru farby po zmieszaniu, więc w przypadku intensywnych kolorów trzeba je zmieszać naprawdę oczobitne, żeby intensywność na produkcie końcowym zachowały.

Szafka postała sobie kilka dni, bo następną porcję farby chciałam zrobić dużą, żeby od razu na drzwi do sypialni starczyło. Nową porcją w nieco innym odcieniu pomalowałam półki i wnętrze
Po tym szafka wygląda tak:




Teraz czeka ją woskowanie i troszkę przecierki, bo jak się nie umie dokładnie malować, to potem trzeba się ratować postarzaniem wesoły

Drugi eksperyment z farbami kredowymi wykonałam na materiale wielopowierzchniowym, mianowicie drzwiach do pokoju. Nie mam zdjęcia przed oprócz takiego fragmentu (próbka farby kredowej mi była potrzebna), ale drzwi były właśnie w tym fekalnym kolorze zapaskudzone olejną, częściowo przeze mnie zdzieraną:





Zresztą kolor oryginalny widać na futrynie nietkniętej jeszcze moją ręką.

Pierwotnie chciałam je pomalować na leśną zieleń, ale mimo dodania tony pigmentów uparcie wychodziła zieleń wpadająca w turkus, zatem uznałam, że nie ma co walczyć z karmą ciągnącą mnie nieuchronnie w kierunku niebieskości i pomalowałam drzwi tym co wyszło (jest ciut bardziej zielone niż na zdjęciu):





po pierwszym malowaniu wyszły pewne niedoskonałości:




ale uznałam, że skoro nie umiem idealnie, to z niedoskonałości zrobię atut i kolejną warstwę na wypukłych płycinach naniosłam ton jaśniejszą, dodatkowo robiąc smugi metodą suchego pędzla w tymże kolorze oraz kolorze użytym do półek szafki.



W tym momencie zobaczyłam jasno, że podświadomość wyrzuca mi na drzwi kolory przecudnej szafy i skrzyni Paputkowej, więc myślę, że pójdę za ciosem, przetrę te drzwi jeszcze punktowo odsłaniając odrobinę brązu, a całość zawoskuję trochę ciemnym woskiem a trochę pozłacanym i wyjdzie na bogato wesoły

Przy czym to wszystko dotyczy tylko zewnętrznej strony drzwi, od pokoju będzie bardziej stonowana niebieskość, próg i odrzwia natomiast opalę i już po staroświecku zabejcuję na ciemny brąz.


Wnioski:

- Farbę robi się szybko i prosto, wbrew obawom nie miałam problemów z rozpuszczeniem kleju, domieszywaniem kolejnych składników.

- Odnośnie do nakładania wnioski mam podobne jak Justyna, teraz już po przeczytaniu jej postu poszłam na całość i turkus na szafkowe półki rozcieńczyłam naprawdę fest – różnica w łatwości nakładania ogromna, natomiast w kryciu nie aż tak dużo gorzej, zatem następne farby będę mieszać raczej do konsystencji rzadkiej śmietany.
- koszt jest nieporównywalny z gotowymi farbami kredowymi, farby starczyło na pomalowanie szafki (ok. 100 cm wysokości) oraz drzwi (2 x 1 m) – koszt, łącznie z woskiem to:
klej – 6 zł
kreda – 4 zł (sporo zostało)
biel tytanowa: 2 zł
pigmenty: łącznie na wszystkie eksperymenty kolorystyczne kilkanaście złotych

Nie próbowałam jeszcze gotowych farb kredowych, więc nie mam porównania co do jakości i trwałości wykończenia, z pewnością jednak przy konieczności przemalowania wielu metrów kwadratowych powierzchni różnych i przy braku czasu, żeby wszystkie je zedrzeć do gołego drewna, farba domowej roboty jest oczywistym rozwiązaniem (przynajmniej do czasu znalezienia sponsora wesoły)



  PRZEJDŹ NA FORUM