Rozmowy przy kawie (29)
Witajcie wszyscy. Rzeczywiście, z porzuconymi kotami można dostać kota. A właściwie - z załatwieniem im opieki. Te znalezione przeze mnie w lesie dalej są u mnie bo: gmina nie ma kasy, schronisko nie weźmie nie zaszczepionych, pani z fundacji, do której zwróciłam się o pomoc w opłaceniu spraw weterynaryjnych (szczepienie, odrobaczenie, sterylizacja)od tygodnia zapomina mnie umówić do weta, a ja tylko czekam, aż kotka u mnie zajdzie w kolejną ciążę, bo niestety nie mam szans jej przytrzymać w zamknięciu. Biorę na siebie opiekę na czas kwarantanny i mam umówione, że po wszystkim to schronisko przyjmie mi te koty. Na szczęście dobra dusza wspomogła mnie karmą, bo po długim czasie spędzonym w lesie, jedzą ile widzą, a jak nie widzą, to żebrzą. Mogłabym zostać domem tymczasowym dla tej kotki (mam nadzieję, że mały szybciej znajdzie dom niż dorosła kotka) - ale nie, bo DT musi być niewychodzący, a ja nie jestem w stanie spełnić tego wymogu. Poza tym, dowiedziałam się właśnie, że to schronisko odmawia wszystkim chętnym, którzy chcą adoptować kota na wieś, ale go wypuszczać. Tylko w tym tygodniu odmówili 3 osobom. To ja nie wiem, jak ma nie być przepełnienia. Ale może ja jestem zacofana i kot ma lepiej w klatce w schronisku niż w słonecznym ogrodzie? Przepraszam, że tak wylałam żale, ale pewnych rzeczy nie rozumiem.


  PRZEJDŹ NA FORUM