Wiejski eksperyment Pat - konfrontacji marzeń z realiami cd. :)
Dobra, spróbuję powolutku odkopać się z zaległości. Tak jak pisałam, lipiec był wyjątkowo nieprzychylny dla ogrodu, bo lawirując między pracą, a zapewnianiem atrakcji wakacyjnych dzieciom własnym i cudzym, nie miałam na roboty ziemne zupełnie czasu...jedyne co, to trochę podciągnęłam ogrodowe ścieżki:




a reszta z dobiegu odchwaszczana rosła sobie sama. Nie uda mi się w tym roku zrealizować planu rewitalizacji warzywnika, ale może chociaż do jesieni garnę do końca te rabaty, które już mam, bo się wszystko wściekle rozrosło, choć kwitnie niewiele (nadal za mało mam kwiatów późnoletnich diabeł). Dziś obrazki chaotyczne co tam w biegu udało mi się w obiektyw chwycić, całokształty dopiero jak w końcu skoszę nietkniętą ostrzem od 3 tygodni łąkę...

hortensja… jedna z dwóch, których nie zabiłam przenawożeniem :




róż mało, bo te co powtarzają, dopiero zbierają się do drugiej tury, za to kwitną totalne nnki – takie które kiedyś tam sadziłam i marniały, w tym roku startowały od zera, więc nijak nie wiem, skąd i od kiedy je mam, ale cieszy mnie niezmiernie, że wola życia w nich przetrwała:
















i busze letnie – nadal za małe jak na moje potrzeby, ale robię co mogę, żeby je powiększyć 























a na koniec pomidory…sadzone w pośpiechu i na oślep, jak mi sąsiadka wcisnęła skrzynkę sadzonek, rosną za gęsto, za szeroko i za wysoko, ale robią efekt, jakbym była bóg wie jaką hodowczynią warzyw wesoły






obok zaś nowy zagonek truskawkowy:



i to jest warzywnik na miarę moich możliwości wesoły



  PRZEJDŹ NA FORUM