Rozmowy przy kawie (28)
O, kochana! Ja Ci moge opowiedzieć o napieciu przedmiesiączkowym w wydaniu patologicznym... To sie nie ma z czego śmiać, to naprawde jest horror dla tej, która to musi znosić diabeł No, ale mniejsza. Szkoda, że rozmowa sie nie udała z takiego powodu lol A co, nie dało sie po tym jednak wrócić do tej rozmowy? No, pośmiali sie, ale potem mogłaś kontynuować... Czy już nie..?

A w ogóle (to nie na temat, ale ciekawe oczko ), to moja lekarka mówi, że z jej obserwacji wynika, że większość cięższych przypadków tego napiecia, to nie jest żadne tam właśnie PMS, tylko nieleczona borelioza i związane z nią zaburzenia hormonalne. Mówi, że z jej indywidualnej statystyki wynika, że większość chorych na boreliozę kobiet cierpi na jakąś postac PMS, a po wyleczeniu nie ma po nim śladu. Jaki wniosek? -mowi lekarka - że jest ścisły związek, a co za tym idzie należaloby każda kobietę cierpiąca na PMS diagnozować w kierunku boreliozy i sprawdzić, jaka jest statystyka w całej populacji pan zielony A moje pytanie brzmi- a jesli w ogóle nie istnieje PMS?? Jesli to objawy infekcji, o ktorej istnieniu kobieta nic nie wie?? Nie wiem, tylko tak sie zastanawiam w kontekście tego, co w swojej praktyce zauważyła lekarka eh

No, dobra. Grzechu żadnego juz nie bedzie, szkoda. Picia wina jeszcze nie bedzie, szkoda. Dobranoc.




  PRZEJDŹ NA FORUM