Rozmowy przy kawie (28)
O, macany... Mój małż, jako miłośnik wszelkich gadżetów i aplikacji był święcie przekonany, że na moją wycieczkę musze pojechać z jak najbogaciej wyposażonym telefonem macanym, musze miec nawigację, bo inaczej nie znajde miejsc, w ktore chce jechać, musze miec jakiegoś tam "przewodnika", bo sie zgubię, musze mieć "Janosika", bo mnie złapia na przekroczeniu prędkości i zapłace mandat Spytałam : Dziadku, a pamiętacie te czasy, gdy jako harcerz z kompasem po lasach lataliście, hę? I gdy pare lat później jeździliście z dziewczyną (czyli z babcią, czyli ze mną) w góry korzystając z mapy? lol "Phi, nie chcesz nawigacji, to nie! Będziesz żalowała, jak będziesz szukać czegoś albo sie zgubisz." Ależ ja chcę sie zgubić! Ja chce szukać! Ja chce sie włóczyć "bez sensu"! Po to jade na objazdowa wycieczkę, żeby mieć luz i dać życiu szansę, by mnie choć jakimś drobiazgiem zaskoczyło! "No, jasne, bedziesz sie błąkać po jakichś wiejskich bezdrożach..." Taaa ...i nie będzie asfaltu, i będą niedźwiedzie, i w ogóle trafie na koniec świata, bo bez nawigacji nie da sie nigdzie dojechać, przeciez mapy zniknęły wraz z wynalezieniem nawigacji w macanych telefonach...
Nawigacja czasem sie przydaje, np. gdy w obcym miescie trzeba szybko znaleźć adres. Poza tym jej nie cierpię, nie znoszę. A juz najbardziej, gdy gada. Np. gdy wjeżdżasz na autostrade, a tu :"teraz-jedź-dwieście-kilometrów-prosto" zakręcony No, co za celna uwaga! W życiu bym sama na to nie wpadła zakręcony




  PRZEJDŹ NA FORUM