Wsi spokojna, wsi wesoła, czyli c.d.n. w czwartą rocznicę wiejskich przygód W. i Z.
Beti jakbyś zobaczyła jakimi samochodami tu na wsi jeżdżą to byś też się zdziwiła, że takich grabi jeszcze ktoś tu może używać bardzo szczęśliwy Fajnie zrobione, ale bałabym się ich używać w tej dżungli naszej. Mam sprawdzone do siana takie z szerokim plastikowym końcem (tym grabiącym) i drewnianym trzonkiem.

Mini relacja z wiochy, jedynie słowna i na podstawie przekazu ustnego W., który pojechał na wieś na 1 dobę w celu poinstruowania majstra co do szczegółów wykonania piwniczki.
Na wsi wszystko rośnie, liliowce "kwitną jak wściekłe" jak wyraził się naoczny świadek. Świdośliwy uginają się pod owocami, zatem zażyczyłam sobie dostawę rzeczonych. Była obiecana, ale coś nawaliło w procesie decyzyjnym, bo jakoś w samochodzie nie znalazłam...
W. po przyjeździe zastał majstrów przy murowaniu, najpierw udał się po zakup brakujących materiałów, potem na zakupy spożywcze do Wisznic. Tam tradycyjnie, jak zawsze w sezonie przy okazji zakupów poszedł na lody do miejscowej lodziarenki. Tam wytwarza się lody na miejscu i firma rodzinna ma dość długą tradycję.
Mnie jakoś te lody nie podchodzą, ale W. je uwielbia i zawsze zachodzi na 4 kulki wesoły
Zawsze też pyta o kawę, bo do lodów koniecznie filiżanka dobrej kawy.
Pani przez lata odpowiadała, że niestety kawy nie ma, bo z jakichś tam przepisów wynika, że nie może czy coś tam. Wierzę, bo przepisy dotyczące higieny żywności i wymagań dla gastronomii są kompletnie porąbane. Ale pytanie W. i jej odpowiedź to już swoisty rytuał, i nawet któregoś razu pani powiedział, że już się martwiła, czy W. o kawę zapyta wesoły
Tego dnia W. zamówił jak zwykle porcje lodów, a tu pani niesie mu filiżankę kawy! Z domu! W. oczywiście rzucił się do płacenia, ale ona na to, że nie trzeba. I że on ma u niej teraz zawsze kawę jako dodatek do lodów!
Ten to każdą zbajeruje bardzo szczęśliwy

Powróciwszy na front robót W. zadzwonił i powiedział, że piwnica wygląda świetnie. Cegła starożytna wygląda bardzo stylowo i W. stwierdził, że chyba do niej to sobie jeszcze jakiś kontusz dokupi bardzo szczęśliwy Generalnie na pewno jakieś meble ma tam zamiar wstawiać, bo będzie to także przechowalnia trunków (mam nadzieję, że we wsi się nie dowiedzą...), a zatem w upalne dni będzie to azyl dla dwojga emerytów, żeby sobie spokojnie dochodzili w chłodku wesoły Jak tak, to emerytura zapowiada nam się na permanentnej bani bardzo szczęśliwy
Na wzmiankę o doprowadzeniu oświetlenia, co by nie otwierać flaszek na oślep W. stwierdził, że wymyślił rzecz następującą: otóż fragment podłogi werandy zrobi z grubego zbrojonego szkła, w ten sposób w suficie piwnicy powstanie coś w rodzaju świetlika!
Szał!

Potem W. polazł do lasu rozprostować nogi, ale szybko uciekł, bo gzy podobno zjadają żywcem. Biedna ta zwierzyna płowa, którą te krwiopijne potwory tak mordują. Przeszedł sobie polami, trochę śladem takiej wycieczki, którą zrobiliśmy sobie wiosną ze dwa lata temu. Wracając do wsi szło się przez rozległe pola rzepaku. Teraz zamiast rzepaku posiano...ostropest! Całe pole wygląda jakby jakieś plamiste jaszczurki się zalęgły wesoły
Michał Bożenkowy z kolei za radą W. posiał grykę i bardzo ładnie mu wzeszła. Generalnie w okolicy widać, kto na poważnie gospodaruje, a kto pole uprawia tylko na dopłaty.

Następnego dnia pogoda była kiepska do prac na zewnątrz, padało, przechodziły burze, w tym jedna popołudniowa bardzo gwałtowna. Majstry trochę popracowali, po południu się zwinęli. W. pojechał jeszcze dokupić cementu i podobno sterczał w bramie z 10 minut przepuszczając kawalkadę samochodów jadących na cmentarz. Musi ktoś ważny we wsi zmarł, bo żałobników były tłumy podobno. Bożenki nie było i W. nie miał się od kogo dowiedzieć o personalia nieboszczyka.

Potem pojechał do naszego stolarza Janka omawiać już wstępnie prace ciesielskie przy budowie samej werandy. Janek zarobiony, ale coś wspomniał o jakimś okienku w pracach w sierpniu i być może, że wtedy by się za to wziął.
W. zadowolony pojechał jeszcze do miejscowego plantatora czarnej porzeczki kupić surowiec na nalewkę. Tam dowiedział się, że może sobie nazbierać ile chce, bo w skupie i tak dają tyle, że się nie opłaca. W. jednak nie miał czasu zbierać, więc zaproponował zapłatę za nazrywanie porzeczek. Facet się zgodził i przed wyjazdem W. odebrał towar pytając o należność. Przelicznik tu jest jeden: tyle, żeby na flaszkę starczyło. Nie wiem ile lat jeszcze musi minąć, że by ci ludzie przestali traktować ten towar jak artykuł pierwszej potrzeby...
W. oczywiście kurtuazyjnie zapytał: no dobrze, a co Pan pije? Facet na to : nooo, takie za 20 zł.
W. zdumiony niską kwotą wręczył ją i zabrał towar.

Potem podjechał jeszcze do szkółki, skąd przywlókł kosodrzewiny, hosty,jeżówki i coś tam jeszcze. Samochód stoi przed domem i wygląda dość interesująco wesoły



Wstępny etap obróbki porzeczek, który trwał dziś od 4.00 rano na tarasie



O 7.00 po W. samochodem przybył kolega, wraz z którym udali się na huczne obchody kolejnego spotkania absolwentów Technikum Leśnego w Zagnańsku. Oczywiście pierwszym punktem programu była msza... W. zadzwonił spod kościoła i poinformował mnie, że strasznie stare dziady przyjechały lol Oczywiście on się do nich nie zalicza, evergreen jeden!

To tyle wesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM