Rozmowy przy kawie (27)
Strasznie wolno pracuje mi tu mężowski laptop. Na kolejną stronę czekam po kilkanaście sekund. Bardzo to irytujące. Następny wyczerpujący dzień za mną. Oprócz stresu dobija mnie upał i na zewnątrz i w mieszkaniu. Na wsi w domu mam miłe 22 stopnie a wieczorem muszę nawet czasami założyć skarpetki. A tu w bloku piekarnik mimo zasłaniania okien.
Od wczoraj zaczęły się wizyty rodzinne do chorego, które zaczynają się kończą u mnie. Na dodatek gadam po całych dniach albo z M. w szpitalu, albo z lekarzami albo z rodziną albo ze znajomymi. Telefon się urywa. Z jednej strony to miłe, że tyle osób pamięta ale z drugiej to już boli mnie szczęka. Na wsi mało mówię i mam wokół siebie spokój i ciszę a tu szum miasta, ciągłe nerwy i pośpiech powodują, że padam ze zmęczenia a na dodatek źle śpię.
Wyżaliłam się a to dlatego, że stres powoli odpuszcza. Było krytycznie ale serce pracuje już troszkę lepiej. Na tyle, że po tylu dniach na erce można było przenieść M. na normalną salę z perspektywą wypisania w najbliższy piątek jeśli nic się nie zmieni. Niestety serce jest już trwale uszkodzone przez niezdiagnozowane i nieleczone nadciśnienie oraz zbyt gęstą krew. Zobaczymy jakie będą zalecenia na okres rekonwalescencji i jak długo będzie ona trwała. Z tego względu nie wiem czy moje plany urlopowo-zlotowe zostaną zrealizowane. Planowałam 2 tygodnie pod Miastkiem nad jeziorem i stamtąd mieliśmy jechać do Małgosi. Niestety ja nie prowadzę samochodu i nie wiem czy tak długa podróż (ok. 7 godzin) w roli kierowcy będzie dla M. możliwa. Daję sobie jeszcze kilka dni czasu na ewentualne odwołanie rezerwacji domku.

Marioewo dziękuję za serdeczne słowa i mocno trzymam kciuki za Twoją Siostrę i Ciebie. Mam nadzieję, że Twoje porównanie rejsu do podróży z Charonem było tylko zgrabną literacką przenośnią a nie opisem stanu faktycznego u Siostry. A Bea ma w takim razie dwie mamy ale zauważ, że każda z nas deklaruje się z innego powodu.
Pat ja też mam nadzieję, że będę na zlocie ale muszę też przyzwyczajać się do myśli, że może to być niemożliwe. Dzięki!
Iwonko współczuję Ci patrzenia na tyle lęku u suni i podziwiam za tak ogromne serce dla obcych ale cierpiących zwierzaków. Jeszcze tylko gratulacje i dla Ciebie i dla Córki.
Oleńko gratulacje dla Twojej Pociechy za tyle talentów i za chęć ich dobrego wykorzystywania. Szkoda, że Jej się nie udało ale dobrze, że ma wsparcie w Tobie. Myślę, że jesteś z Niej bardzo dumna.
Bea co wstąpiło w Larsa? Może pożarł wcześniej niedojrzałe makowe główki? Taka demolka to aż dziwne u domowych psów. A może ktoś obcy kręcił się wokół domu? Współczuję bałaganu, strat i szkód w uzębieniu. Trochę tych zdarzeń spadło na Ciebie. Pozostaje mieć nadzieję, że jednak arboreta ocaleją.
Aga tak to było pytanie do Ciebie. Wydaje mi się, że nie mamy tu innej Agi ale może zapomniałam o kimś, kto rzadko bywa. Ten mostek, na który stoisz i daszek nad wejściem do budynku w oddali przywołały wspomnienia z Łagowa. Dawno temu bywałam dość często w Lubiatowie koło Sławy. Lubiłam te tereny z grzybnymi lasami i było to stosunkowo blisko od nas.
Aniu op im starsze dzieci tym więcej dylematów i problemów mają rodzice. Tak jest generalnie chociaż zdarzają się chlubne wyjątki. Bogusia napisała Ci to, co i ja chciałabym napisać. I mam nadzieję, że dzisiaj już troszkę ochłonęłaś po wczorajszym zdarzeniu. Myślę, że na spokojnie będziesz umiała wskazać Córce jak bardzo Cię uraziła i dlaczego. Ściskam!
Dla Zuzy, Ani Sweety, Margolci, Misi, Basi, Bogusi, Betiny, Justynki Paputek. Justynki Klarysy, Ewy lab i Ewy M oraz Janusza i Tych Was, których przez zapomnienie nie wymieniłam podziękowania za to, że jesteście i swoimi wpisami dajecie wytchnienie.

Dobranoc!


  PRZEJDŹ NA FORUM