Rozmowy przy kawie (26)
dzień dobry!

Barabasiu oczko Ja wykorzystałam wczorajszy dzień (lała, i to jak!) na manicurowanie tego, co tak wytwornie nazwałaś - szpadlami do rycia w ziemi! A jako że łapy, nie dość że czarne od ziemi, to jeszcze od truskawek i młodych ziemniaków, to sprawa była ciężka. Najpierw zrobiłam przepierkę ręczną, starając się wymoczyć i doszorować co się dało, potem akcja cążki, potem akcja pilniki. Następnie znów szorunek i poprawki. A na koniec gruba warstwa kremu i rękawiczki. Zajęło mi to ponad godzinę, ale jak miałam łapy małorolnej chłopki z XIX w. tak teraz mam rączki jak damulka, co to szpadla i pazurków nigdy nie widziała, a po ogrodzie chadza wyłącznie w białych, koronkowych rękawiczkach i pod parasolką.

Ja też muszę wykopać resztki moich tulipanów. Może dziś nie będzie padało. Od poniedziałku co dzień lało, więc prace ogródkowe tylko z doskoku były.

Bogusiu ja nie daję rady wstawać tak wcześnie żeby z Tobą kawkę rano wypić. Wstaję około 6,30 i zanim zasiądę do lapka, to musi minąć ze 40 minut co najmniej (jak siedzi przy nim mój małż to i dłużej!).

Pati, a nie lepiej byłoby zalać płatki wódeczką, a dopiero potem dobawić spirtu? Może wtedy kolor by się zachował? Ja tak robiłam nalewki i wydawało mi się, że mają więcej aromatu i koloru niż te zalane od razu spirytusem.


  PRZEJDŹ NA FORUM