Kiedy zakwitną piwonie
Janeczko, Elu dziękuję za Wasze ciepłe słowa.

Z tego wyjazdu to się cieszę i nie: cieszę się, że poznam wreszcie dzieci siostry. Hanię, moją chrześnicę, widziałam w 2009 r. jak miała 2 miesiące. Jasia widziałam tylko na zdjęciach.
Z drugiej strony układ jest taki, że będę niestety od rodziny zależna chyba w 100% pod każdym względem, a samo to rodzi wiele problemów. Przez większość czasu będę się opiekować dziećmi, a one nie są z tych spokojnych, którym można coś wytłumaczyć. Zostawisz je na minutę, a one zaraz sobie dokuczają.
Chciałabym coś zwiedzić (w Chicago najbardziej mnie interesuje ogród botaniczny i architektura Franka Lloyda Wrighta) i znów móc odwiedzać takie lokalne centrum artystycznym, gdy będę z kolei w Indianie, ale nadal nie wiem, czy coś z tego w ogóle wyjdzie. zmieszany


  PRZEJDŹ NA FORUM