Rozmowy przy kawie (26)
Rozmawiałam z panią, która nam pomaga( koordynatorka) i czekają na mnie, a pani która pomaga już od wczoraj miała być na urlopie i przez moją zmienniczkę nie pojechała, dr który się baletnicą opiekuje też czeka na mnie i nie chce żeby zminniczka tam była razem ze mną i pewnie dostanie nakaz wyjazdu, bo to dla nich przecież obciążenie finansowe, płacą mi, zapłacone ma zmienniczka i jeszcze pani, która w tej chwili jest tam i opiekuje się nimi obiema.....rozmawiałam ze zmienniczką i chyba się obudziła, że przez ten incydent taką super robotę straci, i chyba zrozumiała, że przegięła i że tutaj się pracuje, a chorować mamy w kraju i jak nie wyleczy się to nie wróci, a baletnica też wiekowa i nie wiadomo kiedy.....no ale tego nikt nie wiem, więc póki żyje, póty praca, a naprawdę robotę mamy złotą i co Jej odbiło??????.....kurde jak to dobrze, że ja warjat jestem i się nie przejmuje taką robotą, nie powiem, że nie mam serca, ale do serca sobie pracy nie biorę, bo ja chce żyć jeszcze.........no mnie to tylko tęsknota męczy mimo, że na skypie gadam z rodzinką, pokłócę się z mężusiem, bo mnie nie słucha, po załatwiam robotników i jakoś leci mi ten czas tam, no i tłumaczę to każdej opiekunce, że codziennie, ale to codziennie koniecznie musimy wychodzić na relaks, ja biorę rower i jadę w diabły, nawet koordynatroka nam każe, bo mamy tyle czasu, że możemy sobie na to pozwolić, a Ona cały czas siedziała w domu i tylko się modliła.....kurde może już w tedy trzeba było zareagować, bo nikt normalny wielkiego krzyża na szyi nie dźwiga i nie modli się cały czas.... no nie wiem, pojadę to ocenie całą sytuację...


  PRZEJDŹ NA FORUM