Rozmowy przy kawie (25)
Bea, tak różnie. Dziewczynki przyjechały wczoraj. Początkowo było niezręcznie, bo chyba spodziewały się jakichś wymówek .
Ja starałam się odzywać jak najmniej, bo to sprawa między dziećmi, ich ustalenia, deklaracje.
Panowie [ zięciowie ], od razu szukali mysiej dziury, bo trzy "gieny" w kupie to masakra.
Dzisiaj córki przekonały się naocznie, naręcznie, naplecnie itp. co oznacza zajmowanie się Tatą , no i Mamą, która choć nie po udarze, to chętnie wykazuje wszelkie jego objawy. taki dziwny.
Zrobiłam listę czynności ważnych i mniej ważnych, codziennych i tygodniowych, żeby się nie pogubiły.
Widzę,że są z lekka przerażone. Zaproponowałam im, aby na razie rozdzielić " towarzystwo ", bo i tak tylko sobie dowalają dziadki, a im będzie łatwiej zajmować się 1 osobą.
"Domowa kicia " trochę się rozhulała i postawiła dzieciom wymagania, godne gwiazdy rocka w trasie po Ameryce.
Łatwo nie będzie. Tatko kiwał głową, że się zgadza, bo tylko On czuł, jak bardzo jestem już zmęczona.
Poza protokołem albo off the record, powiem Ci, że najbardziej jestem rozczarowana własnym mężem .
I w tracie mojej opieki nad JEGO rodzicami i teraz, gdy liczył na to , że załatwię drażliwy temat bez jego udziału. Dukał jakieś pierdoły, leciał sloganami z kosmosu wziętymi, ogólnie "skundlił się " na maksa.
Wszyscy już padli, jutro wyjeżdżają, ale są przecież telefony i będziemy w kontakcie.
A ja jak zwykle , nocne szaleństwo do północy taki nocny blues.
płacze Dzięki za pamięć , moja pastelowa
zmieszany


  PRZEJDŹ NA FORUM