Kompostowy zlot sierpniowy (6-7 sierpnia 2016)
Stacyjka, czy może raczej przystanek kolejowy(?), urokliwa. Te kwitnące głogi(? czy na pewno dobrze widzę?) dorodne. Nasuwa sie lubiane tu przez nas określenie "archetypiczna", no, może prawie archetypiczna. Prawdziwie archetypiczna to jest taka jedna stacyjka tu w mojej okilicy, poniemiecki budyneczek, zadaszony peron, za nim skalna ściana, przed nim brzeg jeziora... oczko Kiedys podjade i zrobie zdjęcia, bo nie mam.

Ja chyba nie jestem zaproszona, bo mnie na liście nie ma, a chyba sie wpraszałam...
W jakiej liczbie stawiłabym się i na ilu nogach, to jeszcze sprawa otwarta, ale jakos przeraża mnie wizja "ciągnięcia" ze sobą męża i dwóch psów lol Zwłaszcza, gdy analizując rózne scenariusze wyobrażę sobie, jak spedzamy parę dni nad jeziorem, na kempingu. Wiecie, o co chodzi, że to niby przypomnieć sobie jak to w młodości, kiedy człowiek był żwawy, pływał pół dnia wpław, a drugie pół łódką, miał w talii 60 obwodu albo w klacie 130 (to znaczy nie ten sam, tylko jeden miał tyle w talii, a drugi tyle w klacie oczko ) wieczorem siedział przy ognisku z gitarą i śpiewał (to ostatnie akurat mnie nie dotyczy, trzeba mieć przyzwoitość choć w minimalnym zakresie, nawet za młodu pan zielony )... No, ale gdy pomyślę, że zostawiam małża nad tym jeziorem z psami, a ja jadę sobie obejrzeć jakieś arboretum, on zasypia (oczywiście) na leżaku, Tami oczywiście pilnuje jego i dobytku, a Lars chodzi po całym kampingu i wyłudza jedzenie od wszystkich, którzy dadzą sie nabrać na ten jego "maślany" wyraz złotych oczu, a jak ktoś mniej uważny, to mu kradnie i ucieka... Ja wracam, a tam kierownik już w bramie mówi mi, że pies ukradł gościom pięć kilo kiełbasy na ognisko, w knajpie obok buchnął kawał schabu, a w sklepie kilometr dalej obrobił stoisko mięsne... Myśle, że powinnam jechać sama...






  PRZEJDŹ NA FORUM