Rozmowy przy kawie (24)
Przyszłam na kawę i sernik, bo opadłam z sił roboczych.
Co prawda pora jest obiadowa, ale jako anarchistka jadam deser zamiast obiadu pan zielony

Małgosiu, Lars średnio. No, ale trzeba poczekać na działanie leków, które teraz dostaje.


U mnie nie ma tzw. długiego weekendu, był zwykły weekend, bo Małż w poniedziałek musiał pracować, więc na dziś juz nie przyjeżdżał, bo to bez sensu jechać na jeden dzień. Za to w sobote i niedziele poczynił wiele dobra oczko bo wykosił dużo powierzchni płaskiej i wyciął kosa spalinową z nożem kawał malin. Pomysł był mój oczywiście, on sie bronił jak mógł, ale pomny, że lepiej mnie za bardzo nie wkurzać, bo konsekwencje sa groźne, zrobił to lol Jestem bardzo zadowolona, choć niestety wycięte maliny to nie to samo, co wykarczowane, ale za to szybko poszło. Karczowanie, jakie ja uskuteczniam ręcznie, jest "ostateczne", nic nie wystaje z ziemi i niewiele odrasta, ale za to trwa długo i jest mordercze. Stwierdziłam, że juz mam dość tej roboty dla skazanych za najcięższe przestępstwa, trzeba jednak pójść troche na skróty, zwłaszcza, że sadzenie roślin czeka.



Wyszłam z myślą, że obadam miejsce na powojnik, a nastepnie pójdę i posadzę. Patrzę, a tu żółto miejscami od mleczu. Dopiero skoszone, a te juz zdążyły wypuścić kwiaty diabeł Cóż było robić, złapałam kosiarę i w bój zły
Dzieki systematycznemu koszeniu w czasie kwitnienia, zlikwidowałam juz z 90% mleczu, teraz nie moge odpuścić, bo sie nasieje na nowo.
No i powojnika nie posadziłam.



  PRZEJDŹ NA FORUM