Fragment planety Ziemia
No, mam sąsiadów, przecież we wsi mieszkam. I to wcale nie tak znowu "kilometry" ode mnie, ale z pewnościa nikt mi nie "zagląda przez płot do zupy" oczko Dwa najbliższe domy nie sa zamieszkałe na stałe. Niestety najbliżej, czyli przy podjeździe do bramy, mam sasiadów, ktorych nie lubię i zaznaczam, że starałam się lubić, ale sie nie da, zrobili wszystko, co mogli, by nie dało sie ich lubić diabeł Trudno, niektórzy sa karą sami dla siebie pan zielony oczywiście nie tylko ja ich nie lubię, nikt z nimi nie chce gadać, bo są niepoważni i nieobliczalni. Na szczęście przyjeżdżaja tu tylko od czasu do czasu na dwa-trzy dni, bo to jest dom, który ona odziedziczyła po swojej matce, zreszta prawnie to właściwie nie odziedziczyła, tylko "zwyczajowo" (swoja drogą, trzeba byc naprawdę pokopanym, żeby kłócić sie z ludźmi w miejscu, gdzie nie mieszka sie na stałe i dobre stosunki z sąsiadami byłyby bezcenne, ale to pochodząca stąd mentalność "buraka pastewnego" oczko ). Drudzy najbliżsi sasiedzi sa fajni, ale przez pół roku ich nie ma, przyjeżdżają tylko na lato. I teraz nawet nie wiem, co będzie dalej, kiedy przyjadą, bo sąsiadka ciężko chora, leży w szpitalu smutny Kolejny dom to moja najbliżej zaprzyjaźniona sąsiadka, chodzimy razem na spacery z psami, pomagamy sobie, gdy jest jakaś potrzeba.
Czyli... niby mam sasiadów, ale "jakoby ich nie było" oczko w sensie, że blisko nikogo naogół nie ma. Tu , na tym terenie, w ogóle jest tak, że domy zwykle stoją w dość dużych odległościach od siebie. W centrum wsi pare domów stoi bliżej siebie, a im dalej od środka wsi, tym te odległości sa większe. I dobrze, dzięki temu mam kawał pola, znaczy kawał przyszłego arboretum oczko

Kochani, ja nie narzekam, tylko czasem dopada mnie logiczna refleksja i wtedy czasem trochę dopada mnie wątpliwość. Wydaje mi sie, że to w sumie zdrowy objaw, to znaczy, że nie jestem całkowicie zafiksowana na marzeniu, że nadal mam jakiś kontakt z rzeczywistością lol
Jednak jest faktem, że gdy czlowiek działa w myśl marzenia jest "silniejszy" niz wtedy, gdy działa rozsądnie i na chłodno. Gdy sie czegoś pragnie, to sie idzie jak burza, a gdy człowiek zaczyna rozważać, czy aby da radę, to nagle okazuje się, że jednak nie da rady... Człowiek jest istotą, u której motywacja jest kluczową sprawą.
No, ale ja juz stara jestem i juz wiem, że huśtawka motywacji też jest normą. Gdy coś wymaga długiego czasu, wiadomo, że przyjdą chwile zwątpienia. Mówie o nich, ale nie "lękam się" za bardzo lol
Trudno nie zadawac sobie pytania, czy to jest dobry pomysł: zakładać w pojedynke arboretum na półtorahektarowej działce i czy aby na pewno ma sie dobrze w głowie w związku z tym... pan zielony
Ja lubie logike, ale jeszcze bardziej lubię fantazję i ona mnie niesie. Mam nadzieję, że poniesie mnie do końca, bo głupio by było założyć arboretum tylko w połowie lol
Oczywiście słowo "arboretum" jest troche na wyrost, taka mała literacja przesada, która dodaje mi skrzydeł i daje poczucie, że robie tu coś ekstra, coś nawiązującego do ukochanych Wojsławic oczko


Dobra, to sie wyspowiadałam ze szczegółami z nastrojów ogrodniczych. Można wracać do roboty lol bo co by nie pisać, jakich by tu filozoficznych myśli nie snuć o kondycji ludzkiej, to chaszcze same sie nie wykarczują, a drzewa same nie zasadzą, więc marzenie = ostra harówa lol
Czyli jak w powiedzeniu: "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie". Twarda prawda, ale prawda najprawdziwsza, że marzenia spełniają sie przez pracę, a nie przez samo marzenie.


Zuziu, tulipany posadziłam do tych misek oczywiście jesienią. Stały na parapecie okna pod okapem stodoły, tam, gdzie mam ten swój "kącik ogrodnika" ze stołem do sadzonkowania i beczką do podlewania, czyli jednak miały sucho, nie padało na nie. To chyba jest kluczowe, te nasze mokre zimy nie sa dobre dla cebulek. U Ciebie to może w "Biskupinie" mogłabyś postawić?

A tak ogólnie to miałam kupę "zabawy" z tymi tulipanami w doniczkach, bo zima była jaka była, raz ciepło, raz zimno, tulipany zaczęły wypuszczać kły, a tu mróz znowu, więc przeniosłam je na parapety okien domu, bo wiadomo, że dużo cieplej przy ogrzewanych oknach. Kiedy sie znowu ociepliło, to znów wyniosłam je do "kącika ogrodnika", żeby jednak nie rozwijały sie za szybko... Taka zabawa zakręcony No, ale jak juz je w tych doniczkach miałam i miałam nawet swój artystyczny zamysł oczko to chciałam, żeby jednak jakoś przetrwały, więc nosiłam sie z nimi w tę i z powrotem. Szczerze mówiąc wkurzające to bylo trochę i nie wiem, czy w przyszłości mi sie będzie chciało znowu w to bawić. No, ale ja sie napatrzyłam na takie wielkie donice z dorodnymi tulipanami w angielskim programie ogrodniczym i też tak chciałam mieć lol Tylko tu nie Anglia, tu zima jest inna i wiosna jest inna... Z pięciu obsadzonych glinianych mis zakwitną trzy. Nie wiem, czy to jest wynik dobry - jak na polską kapryśną zimę, czy fatalny - jak na angielski wzorzec? W Anglii niby mokre zimy, ale za to temperatury wyższe. Zresztą pewnie taka wielka donica z tulipanami, co to ją w programie pokazują, to stoi w zimie pod dachem, potem ją trzech chłopa zatrudnionych tam na etacie przestawia na skraj ścieżki, a potem kamera "mimichodem" na nią najeżdża, gdy prowadzący opowiada o czymś innym oczko lol
Takie są moje przygody z tulipanami w glinianych miskach...
...ale pomysł był fajny, nie? lol






  PRZEJDŹ NA FORUM